Asiu, no tak, najpierw trzema uporać się z domostwem. Potem będzie czas na ciąg dalszy ogrodu.
Aguskac wczoraj do wieczora lało na zmianę z padaniem. Rano ogródek namoczony solidnie, ale sponiewierany gdzieniegdzie przez deszcz i wiatr. Dobrze, że niektóre tulipanki cyknęłam, bo już wiele z nich nie zostało. My jeszcze sezonu grillowego nie inaugurowaliśmy

Pacynko ech, no mieliśmy fatalną końcówkę ubiegłego roku... Teraz już dom po remoncie, powoli wraca na miejsce to, co ocalało. Dziś, korzystając ze słoneczka dosuszaliśmy uratowane książki, które może piękne nie będą, ale chyba korzystać się da. Przeleżały 4 miesiące pod tarasem przełożone papierem i tekturą. Teraz wyglądają tak:



Dziękuję Ci za propozycję, zawsze mnie bardzo wzrusza ta bezinteresowna chęć podzielenia się tym co się ma. Artykuły potrzebne do funkcjonowania mamy, gdybyś natomiast miała coś do powieszenia na ścianie, obrazek, zdjęcie, rysunek, cokolwiek, chętnie przyjmę i udekoruję któryś z pokoi.

Dziś nastąpił podział pracy: ja ogarniałam dom zapuszczony straszliwie a W. wlazł w rabatki i pielił oraz ciął. Poranne chmury poszły precz a pranie można było wywiesić na dworze. Pomimo niedzieli i wilgotnej jeszcze trawy postanowiłam pojeździć kosiarką, bo jeszcze dzień-dwa i musiałabym chłopa z kosą wołać.
Kilka porannych zdjęć po deszczu




Tulipany, których chyba jeszcze nie pokazywałam





I inne





A po południu było tak:
















Trochę żurawkozy



No i tulipany na koniec







