Krysiu, przykro mi, że Twoja trawa pampasowa i agawki nie przetrwały, ale mam bardzo podobne podejście do roślin jak Ty. Tez mam kilka przykrych doświadczeń na swoim koncie, ale zawsze próbuję. Jak się uda, to świetnie, jak nie, trochę szkoda, ale trudno. Zresztą chyba tak bardzo na siłę, to tez nie warto sadzić. Co mi z tego, że jakaś roślinka przeżyje zimę, skoro potem praktycznie wegetuje, nie rośnie, nie pięknieje albo traci cale lato na odbudowę szkód spowodowanych mrozem...
Tak się rozgaduję na ten temat, bo znowu zbliża się jesień... i zima... i nowe rośliny... i nowe pokusy...
(A gdybyśmy mieszkały w jakimś naprawdę gorącym klimacie, wymyślałybyśmy sztuczki, żeby zakwitły nam niezapominajki czy łubin... bo podobno potrzebują mrozu w zimie, żeby zakwitnąć latem...

)
Pozdrawiam Cię serdecznie, Krysiu.
