Witam, jestem totalnym nowicjuszem-zarówno na forum, jak i w hodowaniu czegokolwiek poza pelargoniami w skrzynkach

Bardzo proszę Państwa o pomoc -udzielenie jakichkolwiek instrukcji, wskazówek czy czegokolwiek; zostałam niejako zmuszona do zajęcia się różami. Nie mam pojęcia czy w ogóle coś z tego będzie

Ale może od początku: we wrześniu dostałam bukiet pięknych róż (poza tym, że były czerwone i ładne to nie mam pojęcia, co to może być za odmiana); stały dłuuuugo i wcale nie chciały przekwitnąć:) w związku z czym pomyślałam, że jak postoją jeszcze dłużej to może się ususzą (moja mama tak zawsze robiła i jej wychodziło); z mojego "suszenia" wyszło tyle, że kilka z nich puściło korzenie (kwiatostany się ususzyły i odpadły; na dołach zaczęły pojawiać się korzenie a na łodyżkach listki). Stały tak, aż pomyślałam, że wsadzę je do doniczek (co uczyniłam kilka dni temu;jak korzenie zrobiły się już gęste). No i teraz zaczęłam czytać, co dalej (wiem, że trochę na odwrót, ale nigdy nie miałam zapędów ogrodniczych i nie planowałam hodować róż; po prostu zrobiło mi się ich szkoda i jakoś nie mogłam ich ot tak wyrzucić do śmieci

Kompletnie nie wiem, co powinnam teraz z nimi zrobić- ba, czy cokolwiek się da z nimi zrobić. Z tego, co się dowiedziałam to róże powinny być szczepione (teraz to przysłowiowa musztarda po obiedzie), a jak się już wsadza na działkę to z gołymi korzeniami. Proszę Państwa o jakieś rady czy przemyślenia -czy w ogóle coś z tego będzie czy one raczej "umrą"? Przyznam, że szkoda by mi było:) Pozdrawiam serdecznie i jeśli wątek umieściłam w złym miejscu to proszę o info - dopiero się tu zarejestrowałam i jeszcze "nie ogarniam".