To co teraz powiem/napiszę, może niektórych zgorszy ale, niestety, nie jestem patriotką swojej ojczyzny! Przykro mi to mówić ale taka jest prawda. Przyjechałam do Polski 16 lat temu i ani przez moment nie miałam nostalgii, to uczucie jest mi nie znane. Nie powiem, że było łatwo, wręcz przeciwnie, mieszkałam sama z małym dzieckiem w obcym kraju, musiałam ciężko pracować ale byłam szczęśliwsza niż na Ukrainie. Nie porzuciłam Ukrainy ze względów finansowych, w Polsce musiałam nauczyć się żyć dużo skromniej i oszczędniej ale przestałam się bać przyszłości swojej i co najważniejsze, synka.
Mieszkając na Ukrainie, dusiłam się tam emocjonalnie. Większość znajomych i może dziwnie to zabrzmi, moja matka, nie rozumieli moich "widzi misi", mówili, że to dziwota wymagać od ekspedientki w sklepie, żeby się uśmiechnęła i powiedziała: dziękuję, że jeśli szef bezczelnie dobiera się do młodziutkiej pracownicy, to trzeba podkulić ogon i się poddać ... a nie iść ze skargą do prezydenta miasta
Widziałam to wszystko, żyłam wśród tego ... i bałam się o przyszłość swojego dziecka. Już nie powiem o korupcji i innych sprawach.
Kiedy mama wykrzykiwała do mnie: Dla czego ty nie możesz żyć tak jak wszyscy? Dla czego przeszkadzają ci rzeczy, które wszyscy akceptują?! Skąd u ciebie to się wzięło?
Sama się zastanawiałam, skąd? Myślę, że w większej mierzę, ukształtowały mnie książki. Żyłam w czasach cenzury, dużo książek/autorów było zabronionych, takich jak, na przykład, Naboków, Bułhaków, Limonów i wiele literatury zagranicznej ale miałam to szczęście, że mój ojciec był książkowym maniakiem, dla tego w naszym domu było mnóstwo "zakazanej" literatury, często przepisanej na maszynie a czasami RĘCZNIE! Połykałam te wszystkie książki, dzięki nim żyłam jakby w innym świecie ... dla tego, kiedy wreszcie wyszłam "na zewnątrz" świata, nie mogłam się pogodzić z tym, co zobaczyłam wokół siebie.
Uciekłam od tego wszystkiego, właśnie, do Polski. Nigdy tego nie żałowałam ale nigdy zbytnio nie przejmowałam się losem Ukrainy. Do tej pory!
Szkoda mi tych ludzi na majdanie, przeżywam całym sercem! Dzisiaj oglądałam w necie relacje na żywo, moment kiedy chłopcy z berkuta przechodzili na stronę opozycji. Kiedy zdjęli maski ochronne ... popłakałam się. To są młodziutkie chłopcy, niektórzy nie maja więcej jak 20 lat!! Byli przerażeni, w oczyniatach strach, wyglądali jak szczeniaki których porzuciła matka i nie wiedzą co maja robić dalej.
Nie mogę w żaden sposób im pomóc ... zostaje tylko albo aż, modlitwa do Pana Boga!





