no i tak...
zapraszam na wycieczkę po Kielu, czyli Kilonii...
to jedna z uliczek na "starym" mieście:
Kościół na placu ratuszowym (ciężko to przetłumaczyć...

) i przed nim jedno z dwóch "jeziorek"
przed ratuszem są te "jeziorka dwa, oto drugie:
między nimi jest normalnie ulica, a akurat przejeżdżała reklama cyrku:
a za chwilę Para Młoda ;)
no, ale miałam o mieście... Słońce wyszło i część zdjęć niestety pod światło i ciemna mi wyszła

Ale trochęsię zawsze wyciągnie.
Jeszcze raz kościół na placu ratuszowym. PO lewej ratusz, to "żółte", a po prawej, takie czarne, to gmach opery:
dziwnie to pewnie wygląda, ale Kiel w 45tym był zniszczony w 80% ponad. Oczywiście Niemcy nic nie zawinili

i jacy to oni nie są biedni...

Większość starych budynków została zniszczona i odbudowana w latach 50tych. Więc nie mam typowej starówki. Centrum jest "pstrokate" - stare kościoły obok nowoczesnych, wręcz czasami futurystycznych budynków, chociażby jak widoczna wyżej opera koło ratusza...
Budynki, które ocalały w większej części są tu traktowane jak nie wiadomo jakie zabytki... Oczywiście z przymróżniem oka, ale jeśli jakiś budynek przetrwał wojnę, zaraz jest to uważane, za duuuzy jego atut. Tu np:

macie budynek jednego z banków, na którym
musi być rok wybudowania. Takich dat nie jest niestety zbyt wiele... WIększość "starówki" była odtwarzana. Na jednym z budynków jest nawet napis: to skrzydło jako jedyne z cąłego budynku pozostało nietknięte w 1945r. Niestety miałam do niego za dlaeko, zeby zdj zrobic...
a teraz coś z innegj beczki. Jest tu taki dłuuuugi deptak, ma koło kilometra i pełno odnóg. Stałam mniej więcej na środku i zrobiłam dwa zdj:
teraz odnajdźcie wierzę kościoła na tym dolnym zdjęciu. W drugą stronę jest jeszcze dalej, ale niestety tak po łuku, że nie widać... A chodzi mi o to, że w każdą pierwszą niedzielę miesiąca jest tam urządzany pchli targ, który zajmuje CAŁY ten deptak i większość bocznych uliczek... Stół przy stole... a znaleść można wsyztsko. Może się nawet w niedzielęwybiorę i zrobię zdj, jak to wygląda, bo wyobrazić sobie jest na prawdę trudno...
A ta Pani z katarynką grała: "teraz jest wojna, kto handluje, ten żyje..." dostałam napadu chichotu, bo nawet sobie chyba nie zdawała sprawy, ile ta piosenka znaczy dla co poniektórych Polaków...
a to jeden z placów. Taki tam klombik, jeden z tysięcy w całym mieście. Prawie każdy kawałek wolny jest albo czymś obsadzony, albo stoi donica z kwiatami... W tle jeden z promów.
a to wlazłam na parking wielopoziomowy, żeby zrobić choć kawałek fiordu.

ta woda w dole to druga strona tego samego placu z klombem... Po lewej od wody widać leżanki... jak by ktoś chciał odpocząć... Oczywiście na stałe są...
a to "zakończenie" fiordu, bo nie bardzo wiem, jak to nazwać... Na samym "szczycie" zatoki stoi szkalny, półksiężycowaty biurowiec. Ponoć wyróżnik Kielu na świecie... No i widać most zwodzony dla pieszych, dzięki któremu do centrum mogę dojśćw 20 minut. Samochodem, na okrętkę, za tym biurowcem z tyłu, to też 20min drogi ;) Tylko z powrotem trzeba wracać pod górę...
jedna ze stoczni mieści sie visa vi centrum:
w samym centrum jest mnóstwo kościołów. Ale zabudowa jest tak gęsta, że strasznie ciężko uchwycić cały kościół, więc tu na raty ;) "góra":

i "dół"
zlazłam z tego parkingu i pojechalam dalej, bo przeceż Kile to miasto przystanii. Ale o tym w następnym poście.