Ooo nie, nie jedną, a jakieś dwadzieścia host.
Na niższej części wysokiej skarpy są w zagłębiu hostowo-żurawkowym:
Funkia Mediovariegata - liście białozielone
Funkia Royal Standard - liście sinoniebieskie
Funkia Hyacinthina - liście jasnoniebieskie
Funkia Honeybells - liście miodowo-zielone
Funkia Aureomarginata - sinoniebieskie liście z białym brzegiem
Funkia Stiletto - miniaturka
Funkia fortunei Janet - łagodnie cieniowana zieleń, każdy liść inny, z obwódką
Funkia Fragrant Bouquet - malutka, ale śliczna
Funkia Invincible - zjedzona przez ślimaki :/
Funkia Fried GreenTomatoes - ciemna zielona
Funkia Guacamole - spora, jasna
Na niskiej skarpie wśród dąbrówki rozrzuciłam po kilka jednakowych host:
Funkia Gold Standard - seledynowa z zielonym brzegiem
Funkia Halcyon - niebieska
Funkia Mediovariegata - zielona z białym środkiem
Funkia Patriot - ciemnozielona z białym brzegiem
Funkia Twilight - zielona z ciepłym seledynowym brzegiem
Oczywiście są tam jeszcze inne rośliny, nie tylko dąbrówka i hosty, ale jak sobie policzyłam gatunki i odmiany, to jakieś setki mi wyszły, w każdym razie strasznie dużo

Sama się dziwię, że tak dużo roślin mieści się na jednej skarpie. I jeszcze wolne miejsca widzę
Izo, Bizony harcują cały czas, ale to są takie całkiem mechaniczne Bizony, jak w piosence Rudi Schuberta

U ciebie na pewno tez takie widać, a na pewno słychać
Drodzy moi, w sobotę przyjechała do nas ziemia ogrodnicza do wypełnienia "rynny" wykopanej niedawno (tzn. jakiś miesiąc temu, ooops) między trawnikiem a łąką. Cała naczepa przyczepiona do potwora na czterech kolosalnych kołach. Autko wyglądało jak zabaweczka, śliczne, czyste, kolorowe tyle, że ogromniaste!!! Pan właściciel / kierowca pozwolił nam nawet wsiąść do kabiny! Fajna maszyna, z klimatyzacją, uchwytami na puszkę coli, no i ma ponad 200 koni mechanicznych, wjedzie wszędzie, pociągnie wszystko, a jak nie pociągnie, to popchnie

Jest jednak jeden minus, sprzęcik jest wielki i silny jak smok, ale też pali jak smok... Ale to już nie mój interes
Pan podniósł naczepę, wcisnął guzik... i na moim wymuskanym trawniczku powstała straszna piramida czarnej ziemi zmieszanej gdzieniegdzie ze słomą, a cała ta góra pachnie / śmierdzi nawozem ... indyczym... "Rynna" została już zasypana i udeptana przez moje malutkie słonko (syneczka), po podlaniu i uleżeniu wczoraj dosypałam następne osiem taczek, a dziś przesypywałam tę ziemię do worków po korze, bo góra jakby się wcale nie zmniejszyła, a żal ją zostawiać na porośnięcie chwastami. Dziś usypałam i zwiozłam do piwnicy 16 worków 80 litrowych

Trzech kolejnych nie dałam rady nawet wtargać na taczki, bo worki były większe, a ja po paru godzinach machania łopatą, po prostu sił mi zabrakło, więc worki zostały na dworze. Jutro dalszy ciąg przenoszenia tego śmierdzącego Kilimandżaro w inne bardziej potrzebujące rejony (Ile waży ziemia nasypana "z górką" w taczki? Za każdym kursem więcej!

). Ach ten finezyjny ruch szpadlem, no no no, prawie jak w balecie, albo chociaż w Tai Chi

Już nawet nie widzę bąbli i odcisków na moich drobnych kobiecych rąsiach, a w końcu naturalny wiejski zapach już przestał mnie razić.
Już dziś na jednym krańcu "rynny" swoje miejsce znalazł perukowiec podolski, biedne skarłowaciałe mietelniki, które mają się rozsiać

, koło poziomek dostało sąsiada, też poziomki w kółku (różnica wielkości tych wysadzonych dwa miesiące temu, a tych pozostawionych w doniczkach - powalająca :8), upakowałam tam kilkanaście cebul narcyzów, obok dojdą jeszcze żurawiny przeniesione znad strumyka, bo źle im tam okrutnie, no i piękne azalie wysłane do mnie na wakacje
Karo, róże mają już swoje miejsce, rosną pięknie, jeszcze raz dziękuję!!! Pnąca dostała nawet własną pergolę!!! Sz.M. udziergał z drewna, ja pracowicie pomalowałam, Sz.M. wkopał i umocował na wieki wieków, ja wyeksmitowałam dąbrówkę w inne miejsce, a w jej miejsce przyszła róża 'Violet Blue' i obok dla towarzystwa 'Friesia', obie się ładnie zadomowiły, obie ładnie rosną, a zdjęcia będą niebawem, jak się tylko sprawny aparat pojawi...
W końcu wymyśliłam miejsce dla złotokapu!!! To już setne miejsce, które wymyśliłam

I każde niedobre, jak się tak solidnie zastanowić. Ale nie, teraz już na pewno będzie to dobre miejsce, w słońcu, jako soliter, na warstwie piachu, a nie gliny. Koło skalniaka / studni. Może być? I czy opatulać go na zimę? Chyba tak, ale nie wiem...