Lukrecjowy ogród - po przerwie
Re: Lukrecjowy ogród - po przerwie
Generalnie mnie tu nie ma, ale Ciebie przywitać muszę
! Nawet nie wiesz Nelu jak się cieszę, że wszystko się jakoś poukładało i nie musiałaś żegnać swojego raju! Brakowało Cię ... 
- Lukrecja
- 1000p

- Posty: 1465
- Od: 31 maja 2009, o 07:38
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Śląsk
Re: Lukrecjowy ogród - po przerwie
Witam Kochane ponownie. Serdecznie dziękuję za tak wiele miłych słów. Naprawdę radośniej człowiekowi na sercu kiedy spotyka się z tak ciepłym przyjęciem.
Danusiu, Ewo - rozalko, Iwonko, Pati, Reniusiu, Agnieszki
, Małgosiu, Jolu, Aniu, Ewciu, Myszaida, Ewciu - Constancjo, Agatko - oczywiście, zapraszam kiedy tylko masz na to ochotę, Asiu... nie napiszę nic, bo pewnie i tak wiesz, co chciałabym Ci powiedzieć, a że upał "sprzyja" elokwencji posłużę się emotką
Kochane specjalnie dla Was moja ulubiona róża - Louis Odier, jedna z moich pierwszych... fotki nie będą rewelacyjne, bo robię je komórką

Danusiu, Ewo - rozalko, Iwonko, Pati, Reniusiu, Agnieszki
Kochane specjalnie dla Was moja ulubiona róża - Louis Odier, jedna z moich pierwszych... fotki nie będą rewelacyjne, bo robię je komórką

-
slanka-flora
- Przyjaciel Forum - Ś.P.

- Posty: 15026
- Od: 3 gru 2011, o 09:38
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
Re: Lukrecjowy ogród - po przerwie
Wpiszę się i ja,Kocimiętka
Pamięć słaba ale Cię kojarzę,NELU
Dobrze,że wróciłaś ...
Pozdrowienia,
Sławek
Pamięć słaba ale Cię kojarzę,NELU
Dobrze,że wróciłaś ...
Pozdrowienia,
Sławek
- juni
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 2078
- Od: 17 wrz 2009, o 10:43
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Rybnik
Re: Lukrecjowy ogród - po przerwie
Witam Lukrecję.
Całe szczęście że wszystko się ułożyło,znowu będzie można podziwiać Twoje włości.
Codziennie po godzince-zarezerwuję sobie.
Całe szczęście że wszystko się ułożyło,znowu będzie można podziwiać Twoje włości.
Codziennie po godzince-zarezerwuję sobie.
- OLUNIA
- 500p

- Posty: 583
- Od: 11 sty 2012, o 12:47
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Wielkopolska
Re: Lukrecjowy ogród - po przerwie
Witam Cię i ja Nelciu
Dobrze ,że postanowiłaś zostać w ojczystej ziemi ,nikt i nic nie zastąpi miejsca skąd pochodzimy.
Ogród pięknie się rozrasta i już z wielką dumą możesz go nazywać ogrodem przez duże "O"
Dobrze ,że postanowiłaś zostać w ojczystej ziemi ,nikt i nic nie zastąpi miejsca skąd pochodzimy.
Ogród pięknie się rozrasta i już z wielką dumą możesz go nazywać ogrodem przez duże "O"
Pozdrawiam serdecznie Ola
ogród to moje czwarte dziecko...
ogród to moje czwarte dziecko...wizytówka
ogród to moje czwarte dziecko...
ogród to moje czwarte dziecko...wizytówka
- gajowa
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 3220
- Od: 11 maja 2011, o 07:34
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: świętokrzyskie/Ponidzie
Re: Lukrecjowy ogród - po przerwie
Bardzo się cieszę, ze znowu tu jesteś 
pozdrawiam - Ewa
Moje wątki
Moje wątki
- semper
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 2538
- Od: 27 lis 2011, o 10:12
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: 160km od Pragi
Re: Lukrecjowy ogród - po przerwie
Witaj
.Wspaniała niespodzianka.
Ja wiedziałem, że tak będzie.
Ja wiedziałem, że tak będzie.
- lulka
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 5106
- Od: 31 mar 2011, o 12:38
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: mazowieckie/w-wa płd
Re: Lukrecjowy ogród - po przerwie
Nelu, jak miło Cię widzieć, a jeszcze bardziej czytać, że problemy się pomału rozwiązują
.
Twój ogród bardzo dojrzał przez ten czas w którym byłaś nieobecna, lubię patrzeć na różnorodność roślin które masz u siebie.

Twój ogród bardzo dojrzał przez ten czas w którym byłaś nieobecna, lubię patrzeć na różnorodność roślin które masz u siebie.
Re: Lukrecjowy ogród - po przerwie
Nelu, szukałam Cię długo, bardzo... cieszę się przeogromnie, że jesteś z powrotem - wszystko się ułoży, zobaczysz!
Ogród wypiękniał jeszcze bardziej, dojrzał, wymalował kolorami otaczającą przestrzeń... jest cudnie!
Głowa do góry i pierś do przodu
Ogród wypiękniał jeszcze bardziej, dojrzał, wymalował kolorami otaczającą przestrzeń... jest cudnie!
Głowa do góry i pierś do przodu
-
mm-complex
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 2800
- Od: 19 sie 2010, o 18:09
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: moje miejsce na swiecie...
Re: Lukrecjowy ogród - po przerwie
Neluniu od wczoraj stale wchodzę tutaj i spaceruję wirtualnie po Twoim Raju
Cudowne miejsce na świecie stworzyłaś i dbasz o nie tak ,że roślinki są bujne ,dorodne i zdrowe !Cudnie
Juz sobie wyobrażam jak siedzę na ławeczce z kawka i podziwiam Twoje włości
Bajecznie !!
Juz sobie wyobrażam jak siedzę na ławeczce z kawka i podziwiam Twoje włości
marzenia się spełniają! Dana
- jola1010
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 1650
- Od: 4 cze 2007, o 18:39
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: DOLNOśLąSKIE
Re: Lukrecjowy ogród - po przerwie
wow i ja już zaglądam kolejny raz ... proszę o kolejną fotorelację...
Pozdrowionka, pa.
Pozdrowionka, pa.
-
filan
- 100p

- Posty: 135
- Od: 16 maja 2012, o 22:19
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Rybnik
Re: Lukrecjowy ogród - po przerwie
Witaj Nelu po przerwie.
Cieszę się, że sprawy zaczęły się układać oraz że wróciłaś do nas i nadal możemy podziwiać twój zadbany ogród
Cieszę się, że sprawy zaczęły się układać oraz że wróciłaś do nas i nadal możemy podziwiać twój zadbany ogród
Pozdrawiam Ania
-
MaGorzatka
- Konto usunięte na prośbę.
- Posty: 2788
- Od: 20 sty 2011, o 17:43
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
Re: Lukrecjowy ogród - po przerwie
Kornelko - i ja zaglądam i witam
I też czekam na nadrobienie zaległości w postaci zdjęć z ogrodu 
- Lukrecja
- 1000p

- Posty: 1465
- Od: 31 maja 2009, o 07:38
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Śląsk
Re: Lukrecjowy ogród - po przerwie
Witam sobotnio, Kochani nie macie pojęcia jak bardzo mnie cieszy ilość odwiedzin w moim wątku, niezmiernie mi miło widzieć i pisać z Wami znów. Wybaczcie mi, że na Wasze wpisy odpowiem nieco później. Na razie muszę się zmierzyć z wizytacją teściowej
Na szczęście nie należy do osób bardzo marudnych, choć i tak wie wszystko najlepiej
Kochani, muszę o tym napisać, gdyż wczoraj stała się rzecz straszna! Wyszłam wreszcie na rabatki, aby poobcinać zeschłe kwiaty różom. Niby nic specjalnego, ale tnę te kwiaty i słyszę szelest wysuszonej kory, kieruję wzrok w miejsce skąd dochodzi, a tam widzę moją zaprzyjaźnioną ropuchę i uciekającego węża. Mam nadzieję, że był to zaskroniec, a nie żmija nizinna (podobno pojawiły się w okolicy). To coś uciekło bardzo szybko, przyprawiając mnie niemal o zawał serca! Biedna ropucha, najpierw uciekła niezgrabnie pod iglaczek, ale potem wyszła na środek ścieżki, biedna z uszkodzonym bokiem, przez ranę ok 0,5 cm widać było wnętrzności. Złapałam ją i zaniosłam na drugi koniec ogródka pod gęste gałązki tawułki. Wydarzenie strząsnęło mną okropnie, bo ropucha mieszkała u nas początku, najpierw w skalniaku, kiedy wokoło nie rosło nic innego, a potem przeniosła się pod betonowy płot w najbardziej zacienione miejsce i tam ją dopadło. Jest mi tak strasznie smutno, bo lubiłam ją, a przyroda... wiem, że jest okrutna, jednak czy to coś nie mogło zapolować w lesie tuż za płotem? Pies jej nie ruszał, kotka akceptowała, a tu masz, przylezie nie wiadomo skąd i ... ech szkoda gadać, bo nie spałam przez to całą noc. Nie wiem co powinnam zrobić w takiej sytuacji, bo w soboty (z tego co pamiętam) dyżur ma lecznica oddalona jakieś 60 km.... zresztą... kto by się tam przejmował ropuchą? Potem myślałam bardzo długo, czy ma szansę jakoś to przeżyć? A może trzeba było oszczędzić jej cierpień? Tylko jak? Nigdy jeszcze niczego nie zabiłam (oprócz komarów). Z rana poszłam zobaczyć pod tawułkę, ale nie było jej tam. Wciąż o niej myślę...
Wszystkim życzę udanej soboty! Mam nadzieję, że jeszcze wieczorem uda mi się tu zajrzeć i Wam odpisać
Kochani, muszę o tym napisać, gdyż wczoraj stała się rzecz straszna! Wyszłam wreszcie na rabatki, aby poobcinać zeschłe kwiaty różom. Niby nic specjalnego, ale tnę te kwiaty i słyszę szelest wysuszonej kory, kieruję wzrok w miejsce skąd dochodzi, a tam widzę moją zaprzyjaźnioną ropuchę i uciekającego węża. Mam nadzieję, że był to zaskroniec, a nie żmija nizinna (podobno pojawiły się w okolicy). To coś uciekło bardzo szybko, przyprawiając mnie niemal o zawał serca! Biedna ropucha, najpierw uciekła niezgrabnie pod iglaczek, ale potem wyszła na środek ścieżki, biedna z uszkodzonym bokiem, przez ranę ok 0,5 cm widać było wnętrzności. Złapałam ją i zaniosłam na drugi koniec ogródka pod gęste gałązki tawułki. Wydarzenie strząsnęło mną okropnie, bo ropucha mieszkała u nas początku, najpierw w skalniaku, kiedy wokoło nie rosło nic innego, a potem przeniosła się pod betonowy płot w najbardziej zacienione miejsce i tam ją dopadło. Jest mi tak strasznie smutno, bo lubiłam ją, a przyroda... wiem, że jest okrutna, jednak czy to coś nie mogło zapolować w lesie tuż za płotem? Pies jej nie ruszał, kotka akceptowała, a tu masz, przylezie nie wiadomo skąd i ... ech szkoda gadać, bo nie spałam przez to całą noc. Nie wiem co powinnam zrobić w takiej sytuacji, bo w soboty (z tego co pamiętam) dyżur ma lecznica oddalona jakieś 60 km.... zresztą... kto by się tam przejmował ropuchą? Potem myślałam bardzo długo, czy ma szansę jakoś to przeżyć? A może trzeba było oszczędzić jej cierpień? Tylko jak? Nigdy jeszcze niczego nie zabiłam (oprócz komarów). Z rana poszłam zobaczyć pod tawułkę, ale nie było jej tam. Wciąż o niej myślę...
Wszystkim życzę udanej soboty! Mam nadzieję, że jeszcze wieczorem uda mi się tu zajrzeć i Wam odpisać
- survivor26
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 4396
- Od: 31 sty 2012, o 14:23
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: ok. Lwówka Śl.
Re: Lukrecjowy ogród - po przerwie
Miałam parę tygodni temu rannego pisklaczka, dopadły go moje koty:( Pól dnia się zżymałam jak i czy ratować, ale dobić nie byłam w stanie, a zawieźć do lecznicy też nie bardzo miałam jak z dwoma dzieciakami na głowie....w końcu mąż wrócił, zawiózł go do lecznicy i tam go pani niestety uśpiła. Ale absolutnie nie uważała, że to coś głupiego czy śmiesznego próbować takie dzikie zwierzę ratować. Twoja ropucha albo oddaliła się w zacisze dokonać żywota, albo (oby!) poczuła się lepiej i poszła dochodzić do siebie...Mój wniosek na przyszłośc jest taki, że jeśli tylko jest możliwość to ratować, albo zawieźć do uśpienia. No i rozumiem, Twoje odczucia...za mną ten biedny maluch parę dni chodził i nie mogłam przestać o nim myslećLukrecja pisze:Witam sobotnio, Kochani nie macie pojęcia jak bardzo mnie cieszy ilość odwiedzin w moim wątku, niezmiernie mi miło widzieć i pisać z Wami znów. Wybaczcie mi, że na Wasze wpisy odpowiem nieco później. Na razie muszę się zmierzyć z wizytacją teściowejNa szczęście nie należy do osób bardzo marudnych, choć i tak wie wszystko najlepiej
![]()
Kochani, muszę o tym napisać, gdyż wczoraj stała się rzecz straszna! Wyszłam wreszcie na rabatki, aby poobcinać zeschłe kwiaty różom. Niby nic specjalnego, ale tnę te kwiaty i słyszę szelest wysuszonej kory, kieruję wzrok w miejsce skąd dochodzi, a tam widzę moją zaprzyjaźnioną ropuchę i uciekającego węża. Mam nadzieję, że był to zaskroniec, a nie żmija nizinna (podobno pojawiły się w okolicy). To coś uciekło bardzo szybko, przyprawiając mnie niemal o zawał serca! Biedna ropucha, najpierw uciekła niezgrabnie pod iglaczek, ale potem wyszła na środek ścieżki, biedna z uszkodzonym bokiem, przez ranę ok 0,5 cm widać było wnętrzności. Złapałam ją i zaniosłam na drugi koniec ogródka pod gęste gałązki tawułki. Wydarzenie strząsnęło mną okropnie, bo ropucha mieszkała u nas początku, najpierw w skalniaku, kiedy wokoło nie rosło nic innego, a potem przeniosła się pod betonowy płot w najbardziej zacienione miejsce i tam ją dopadło. Jest mi tak strasznie smutno, bo lubiłam ją, a przyroda... wiem, że jest okrutna, jednak czy to coś nie mogło zapolować w lesie tuż za płotem? Pies jej nie ruszał, kotka akceptowała, a tu masz, przylezie nie wiadomo skąd i ... ech szkoda gadać, bo nie spałam przez to całą noc. Nie wiem co powinnam zrobić w takiej sytuacji, bo w soboty (z tego co pamiętam) dyżur ma lecznica oddalona jakieś 60 km.... zresztą... kto by się tam przejmował ropuchą? Potem myślałam bardzo długo, czy ma szansę jakoś to przeżyć? A może trzeba było oszczędzić jej cierpień? Tylko jak? Nigdy jeszcze niczego nie zabiłam (oprócz komarów). Z rana poszłam zobaczyć pod tawułkę, ale nie było jej tam. Wciąż o niej myślę...
Wszystkim życzę udanej soboty! Mam nadzieję, że jeszcze wieczorem uda mi się tu zajrzeć i Wam odpisać


