eMZet pisze:... Dla usunięcia gadów zastosowano metodę biologiczną. Złapano w kraju kilka wagonów jeży, które wypuszczono w tym niedostępnym terenie...
To na pewno działa, choć ta ilość jeży budzi wątpliwośći. Jeże żywią się gadami, a żmije nie wyrządzają im najmniejszej krzywdy. Żywią się też ślimakami. U mnie już teraz nie ma żmij i trudno znaleźć ślimaka, bo są jeże. Poprzednio jednak mieszkałem w innej miejscowości, na skraju lasu i były tam żmije. Nigdy nie było z nimi problemu, tylko raz wyrzucając kosz skoszonej trawy na kompostownik znalazłem martwą żmiję. Irytowało mnie to, bo po podwórku i ogrodzie biegały dzieciaki, ale nie było "przygód". Myślę, że za sprawą tego, że dzieciaki głośno się zachowują, a gadziny były ostrożne.
Na wycieraczce nigdy nie miałem żmii. Choć ten pomysł we wcześniejszej wypowiedzi, by postawić włączone radio na ziemi nie jest pomysłem "od czapy", bo drgania dźwięku przenoszone przez cząstki krzemu w glebie mają większy zasięg niż w powietrzu. Żmija zaś słyszy "brzuchem".
Czy się bać?
Zdecydowanie nie! Warto jednak uważać zwłaszcza, gdy jesteśmy słabego zdrowia (serce, układ oddechowy). Gdy się zdarzy ukąszenie, to nie wyssiewajmy rany, a spokojnie jedźmy do lekarza. Ból jest porównywalny do użądlenia pszczoły, czy osy i to są właśnie dwa zwierzęta (trzeci to szerszeń), które są naprawdę niebezpieczne w naszych ogrodach.
Dlaczego?
Bo mogą wpaść nam do piwska (czy innego napoju ) i jeśli "weźmiemy" to z puszki (

czy nawet "gwinta"), to dowiemy się o tym fakcie niebawem bardzo boleśnie. Nawet w szklance, gdzieś tam pomiędzy plastrem cytryny a śliwką, może się kryć zabójca. Częste są wypadki tak poważnych opuchnięć wewnątrz jamy ustnej, że uniemożliwiają oddychanie i człowiek umiera na naszych oczach prosząc nas o jakąkolwiek pomoc, a my nie wiemy co robić.
...