Wstałam jakoś dziwnie rano...zrobiłam obchód w piżamie, który zakończył się jak zwykle z rękami w ziemi

uratowałam jedną lilię od jakichś robali, które wyżarły jej trochę liści (na pewno poskrzypka, chociaż nigdy jej nie widziałam), poobrywałam przekwitłe kwiaty róż, zrobiłam małą sesję zdjęciową...pora na śniadanie.
Ale wcześniej odpiszę miłym gościom
Wando i Beatko - przebywanie w takim klubie to dla mnie zaszczyt
Hipku - zapraszam nieustająco!
Krysiu - ja tez żałuję, że nie było Cię w Sulejowie...zrobiłybyśmy sobie małą grupe wsparcia dla osób przeprowadzających się
Jaga - dziękuję w imieniu Ignasia

Też podoba mi się to imię, chociaż nie miałam wpływu na wybór...no może taki, że jedno z rozpatrywanych stanowczo oprotestowałam...nie napiszę jakie, żeby przypadkiem nikomu nie zrobić przykrości
Ewa - dziękuję! A z różami to jest tak, że jak poczytam w różnych wątkach o różnych zabiegach, które można by zrobić - naturalne opryski, eM-y i różne takie - to mam wyrzuty sumienia, że tego nie robię...

Ale chyba jakoś faktycznie nie jest im u mnie źle
A propos - wczoraj podlałam róże "Magiczną Siłą" oraz wydałam zlecenie wykonania oprysku na mszyce ( wykonuje M, ja zaś obliczam stężenia...dobry podział pracy). Udało mi się też trochę uporządkować rabatki, powycinać trawę na brzegach... - muszę koniecznie zrobić jakieś przyzwoite obrzeża...
A dzisiaj - niespodzianka! Rozkwitły pierwsze w moim oczku lilie wodne
