W piątek mieliśmy ulewę z podmuchami wiatru.Wody było tyle, że mogły kaczki wszędzie pływać .Po dwóch godzinach ściany deszczu, na wszystkich rabatach stała woda a rośliny wyglądały jakby przejechał po nich walec drogowy.Wszystkie róże które były rozwinięte nadawały się tylko do wycięcia,tym bardziej że w tygodniu zostały przypalone przez ostre słońce.Rozchlapane i utytłane w błocie.W sobtę po południu trochę zaczęłam porządkować ,przycinałam i podpierałam co się dało.No i żeby nie było za dobrze w sobotę w nocy znowu dolało.Wszystkie byliny /szałwie, przywrotniki ,trawy /nadają sie tylko do wycięcia.Komary które zaczynały już odpuszczać po całym tygodniu upałów ,teraz zaatakowały ze zdwojoną siłą.Jutro wszysko przycinam,kwiaty na LO ,Tuskany ,Pereire i innych w pełni kwitnących różach ,muszę wyciąć,bo wyglądaj aż przykro patrzeć.
Dobrze że rabatówki i wielkokowiatowe zaczęły kwitnienie i ratują sytuację.Naprawdę w tym roku to odechciewa się wszystkiego i ręce opadają. Jeszcze tylko trąby powietrznej nie było.
Zakwitły pierwsze róże na malinowej rabacie.
Scepter d'Isle
The Shepherdes
