Piszecie o psich adopcjach i o smutnych psich losach więc może ja opowiem Wam historie z happy endem.
Było lato 2011 kiedy wieszając pranie na balkonie zauważyłam na równoległej działce zatrzymujący się samochód i wysiadającą z niego parę w średnim wieku z dużym psem Alaskan Malamutem na smyczy. Działka obok mnie jest na sprzedaż więc uznałam, że to potencjalni kupcy, zamknęłam balkon i poszłam do pracy.
Wieczorem okazało się, że pies - suka Alaskana nadal jest na sąsiedniej działce. Próbowałam ją przywołać ale ona nie przyszła, dałam jej jeść i pić a ona została przy drzewie gdzie prawdopodobnie jej pan kazał zostać.
Tak to trwało jakiś czas, nadeszły deszcze i zimno suka w końcu przyszła do nas.
Uploaded with
ImageShack.us
Uploaded with
ImageShack.us
Zawiadomiłam TOZ o jej losie i razem próbowaliśmy znaleźć jej dom ( nie mogłam jej zatrzymać ponieważ nie umiała współżyć z pozostałymi moimi zwierzętami, Alaskany to myśliwi więc polowała na moje koty i mniejsze psy).
TOZ dwukrotnie znalazł chętnych na jej adopcję, niestety pierwszy "właściciel" okazał się całkowicie nieodpowiedzialny, zamykał ja w garażu a ona z tęsknoty wyła, potrzebował betonowej rzeźby do dekoracji ogródka a nie żywego psa.
Odebrałam ją po pierwszym telefonie, drugiemu uciekła i wróciła do nas więc samo to świadczy, że nie było jej tam dobrze. Tym bardziej, że wróciła z prawie wrośniętym w szyję kagańcem.
Trzeciego chętnego znalazłam sama. Był to kolega mojej uczennicy, bardzo młody człowiek. Nauczona dwukrotną porażką najpierw przedstawiałam mu niedogodności posiadania takiego psa, później sprawdzałam jego wiedzę, jego wrażliwość i prawdziwy charakter. Mój mąż zarzucił mi nawet, że zachowywałam się tak jakbym chciała go zniechęcić.
Młody człowiek przetrwał wszystkie próby i został Przyjacielem Majki - suki, która tak kochała swojego bezwzględnego pierwszego Pana, że prawie miesiąc czekała na niego pod drzewem, gdzie kazał jej zostać.
Nie chciałam dopuścić do sytuacji, że znów komuś zaufa a on ją zawiedzie. W zeszłym tygodniu dostałam pocztą mailową zdjęcia Mai, widzę ją radosną i szczęśliwą. Cieszę się, że udało mi się znaleźć jej właściwego opiekuna.
Piszę to abyście nie oddawali zwierząt byle komu. Byle kto niech sobie poogląda zwierzęta w TV. Bo inaczej sumienie Was zagryzie.