
I już nawet nie myślę o tym, ze trzeba kosić, sprzątać na zewnątrz i wyrywać chwasty...z konieczności trzeba to odłożyć. Patrzę za to na rosnącą kałużę na różanej rabacie

No cóż - pozostaje jakoś inaczej zagospodarować ten czas - pojechać do miasta, odebrać od stolarza zamówioną pokrywę na studnię, wreszcie zawieźć psa do weterynarza, posprzątać w domu...Pocieszam się jak Polyanna, że ten deszcz ma też swoje dobre strony

Miałam zamiar wreszcie wykopać kwiatki w celu zawiezienia do Sulejowa, no bo jak to tak...z pustymi rękami? Może do piątku przestanie padać choć na godzinę???
Smoku i Hipku

Stasiu - dziękuję! Moje rabatki są zarośnięte w dużej ilości roślinkami od Ciebie

Ewa...bo fotograf miał przykazane, żeby nie fotografować miejsc zachwaszczonych
