Witam, czy ktoś spotkał się kiedyś z taką chorobą? W technikum ogrodniczym, oraz w pewnym sklepie o tej samej tematyce określono to definitywnie na chorobę grzybową (na co oczywiście sam wpadłem bez podpowiadania). Z tym, że jak dotąd nie spotkałem się jeszcze z czymś co tak szybko postępuje. We wtorek (czyli 4 dni temu) chodziłem po ogrodzie i byłem zdziwiony, że jeszcze mszyce się nie pojawiają, a gdy dzisiaj poszedłem na obchód to nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Brzoskwinia rośnie oddalona od tej porzeczki o jakieś 25 metrów w linii prostej. Na działce znajduje się jeszcze 10 porzeczek, 9 agrestów, 3 aronie, 17 jagód kamczackich, 7 borówek, świdośliwa, 7 czereśni, wiśnia, morwa czarna, nieszpułka, orzech włoski i laskowy, 4 jabłonie, 2 grusze + całkiem sporo roślin nieowocowych... i na żadnej innej roślinie nie stwierdziłem najmniejszych objawów. Oprócz tej nieszczęsnej brzoskwini (bo rośnie w naszym warzywniku) wszystkie rośliny opryskałem Topsinem M 500 SC (tak na wszelki wypadek). Jak by ktoś był tak miły to proszę o naprowadzenie mnie na odpowiedni wątek, albo chociaż nazwę "intruza"...
A zapomniał bym śliw też rośnie z 5 i też nie mają najmniejszych objawów...