wiecie co jestem lekko przybity stanem dużej części róż... (choć nie powiem, niektóre są w super stanie)
zrobiłem chyba co mogłem - kopce dostały w grudniu (suchy kompost),
krzaczaste i pnące dostały stroisz i agro dopiero w połowie grudnia (gdy był kilkustopniowy mrozik),
nie były nawożone od lipca (dostały za to do jesieni ze 2 razy siarczan potasu na drewnienie pędów), śniegu było dość dużo i CO??
pierwszy raz spotkałem się z TAKĄ ilością pękniętych pędów i to nie raz paskudnie...
może te kilka dni w marcu gdy było + 10-12 C a potem mrozy -15-20 C tak je załatwiły??
aha, nie mam terenu podmokłego - wszędzie w zasadzie piaszczysta, przepuszczalna gleba
róże jakiś czas temu już przyciąłem - w ostatni weekend to była korekta i malowałem funabenem miejsca większych cięć a także wszystko, co było popękane (uff... smutna robota, załamka przy kilkunastu sztukach) - chyba nie zaszkodzi a może uchroni przed infekcją?
przykładowe zdjęcie - pnąca Moonlight z ubiegłej wiosny, dobrze zabezpieczona i przezimowała ok bo puszcza pędy do samej góry tj. ok 2 m. ale ten dół pędów... trzeba by wyciąć przy ziemi??
