W tamtym roku późnym latem założyłem trawnik. Cała trawa ładnie się przyjęła, cały czas była pielęgnowana, podlewana i strzyżona. W czasie zimy urodziła mi się córka i jakoś tak wyszło, że bardzo mało czasu mogłem poświęcić psu i zamiast wychodzić z nim na spacery to wypuszczałem go na ten trawnik za domem. Dopiero teraz gdy dziecko trochę podrosło znów mam czas na spacery z psem, ale po roztopach zobaczyłem zmasakrowany trawnik. Od groma kup, zniszczona trawa moczem, dołami wykopanymi przez niego i multum małych ubytków trawnika od jego łap. Kupy już pozbierane, ale pewnie większość już zdążyła wypalić trawę.
Czy jest jakaś rada na to wszystko? Czy tą trawę, która nie wzejdzie po zimie trzeba wykopać i zasiać nową? Może jakaś mieszanka regeneracyjna czy to tylko pic na wodę? Myślałem, żeby po wyschnięciu trawnika to wszystko porządnie zgrabić, usunąć zniszczoną ziemię wraz z trawą i na te miejsca dać nowej ziemi i zasiać tą samą mieszanką (tylko nie wiem kiedy można by było dać nawóz azotowy). Boję się tylko tego, że większość trawy po zimie będzie tak zniszczona, że tylko zostanie Roundup, glebogryzarka i wszystko od nowa
