U mnie też nie wyszły wysiewy, więc przyczynę widzę gdzie indziej.
Osłabione mrożną zimą liliowce, mimo iż obficie kwitły, nie miały tyle siły, by wyprodukować mocne i zdrowe nasiona.
Pomimo wschodów siewki były już w swoich genach słabe i wrażliwe.
Efektem tego były choroby i zamieranie.
Powiem tak - nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
Nie będziemy zatem hołubić i martwić się o słabeuszy.
Tak miało być i koniec kropka.
Może w tym roku będzie lepiej.
A co do ziemi, to ja przed wysiewem traktuję ją mikrofalówką.
Nie ma ani jednego szkodnika czy bakterii, która by to przetrwała.
Potem mieszam ziemię z nawozem i wysiewam.
Zawsze się udawało, aż do teraz.
Zatem nie jest przyczyna w ziemi tylko w nasionach.
Mimo śniegu za oknami życzę Ci miłego świętowania.
