Asiu, pączki przez macierz ulepione można wciągać do woli ;-) Teraz dieta - dobrze, że udało mi się cichaczem wymknąć z domu, bo
PanM straszył przywiązaniem do biezni na cały dzień ;-)) Miłego!
Doris, dwa pączki zjadłam wczoraj do południa i bułoby mi mało, także jeszcze jeden po powrocie do domu z przyjemnością pożarłam... Hipeastrum dobra rzecz i nie można sobie tego odmawiać ;-) Tak, dziś piątunio, byleby zleciał szybko do 16ej, a później niech się wlecze!
Kasiu, kawę mam i się delektuję

Ty też? Dobrego dnia!
Kasia, ile pączków wciągnęłaś, chudzielcu? ;-))
Gosiu, te wagary musiałyby się nazywać urlopem na żądanie... nie da się tak zupełnie 'zerwać' z roboty, chociaż czasem chciałoby się ;-))
Marysiu, już wszystko rozumiem z tą tradycją ;-) U nas ostatki niekoniecznie pod śledziem (a może czegoś już nie pamiętam), ale w zasadzie czemu nie - śledzik jest zawsze dobry ;-)
Majutku, wierz mi, że w fabryce w taką pogodę nawet jak jest co robić, to czas się wlecze a człekowi głowa sama opada... musi być ruch jak w ulu, żeby tych dolegliwości przesileniowych nie odczuć. Dobrego - trzymaj się tam ciepło!
U nas napadało minimum 15cm śniegu, także krajobraz jak sprzed kilku tygodniu powrócił... śnieg niestety mokry i ciężki, zatem znowu czeka mnie strząsanie go z krzewów... Niech już sobie idzie ta zima do morza!
Trochę bielszej strony bieli:
