U kotki faktycznie ciężej to przebiega, ale od razu Wam mówię, nie będziecie żałować i wszystkie rozterki pójdą w niepamięć

Moja kota miała sterylkę 6 lat temu, przeżywałam dokładnie to samo co Wy teraz.
Pojechałam do przychodni, Pani vet, wzięła Kocię na ręce, pomachała mi kocią łapką i w bardzo subtelny sposób pokazała mi gdzie są drzwi

. O ile pamiętam kazała mi przyjechać za trzy godziny. Gdy wróciłam, oczywiście przed czasem, kotka leżała w kubraczku i nie bardzo kumała co się dzieje. W domu chciałam ja zamknąć w zacisznym pokoju, ale ona w tym narkozowym amoku ciągle chciała uciekać nie wiadomo gdzie i po co. Gdy już przestała się zataczać, usnęła i spała do rana. Na drugi dzień nie chciała by do niej podchodzić bliżej niż metr ani dotykać, o głaskaniu nie wspomnę. Siedziała w swojej ulubionej skrzyneczce i warczała, gdy ktoś podszedł za blisko. Ten drugi dzień był najgorszy, serce mi się kroiło. Potem co dzień było lepiej, wszystko wróciło do normy. Przez jakiś czas trzeba uważać by ni miziać kotki w okolicach blizny, bo to tkliwe miejsce jednak.
Pani vet podczas ściągania szwów stwierdziła, że ja bardziej przeżyłam sterylkę niż moja kotka. I miała rację, więc uszy do góry

.