Prace przesunęły się w czasie  

 Dopiero dziś panowie robili wykopy pod filary tarasu. W poniedziałek zaczynają montaż i obiecali w środę skończyć 
 
 
Wczoraj wieczorem usunęłam moich "podopiecznych" z miejsca prac. Wykopałam rododendrona, pierisa japońskiego, hortensję i kilkanaście funkii. Wszysto powsadzałam do dużych skrzynek wyłożonych folią. Przy pomocy męża ustawiłam wszystko w głębokim cieniu. W tych warunkach roślinki muszą przetrwać do końca przyszłego tygodnia ... Dobrze, że się u nas ochłodziło  
 
 
Kiedy byłam zajęta pracami "wykopaliskowymi" przyszedł jeden z fachowców z dzieckiem (chłopcem, chyba 5/6 lat) omówić tzw. szczegóły.... Co ten jego diabeł nie wyrabiał. Jeszcze czegoś takiego nie widziałam. Biegał jak wariat po całym ogrodzie (nie patrząc gdzie stąpa  

 ).  O mały włos  potrzebowałam reanimacji jak zobaczyłam, że wskoczył pomiędzy niedawno posadzony przeze mnie szpaler tuji i biegał pomiędzy nimi, a płotem sąsiadów wzdłuż całego ogrodu  

 . Tatuś w końcu zreflektował, że synek "zaczyna" broić i pozwolił mu się bawić 10-o litrową puszką pełną drewnochronu. 

  Wyobraźcie sobie, że ten mały nosił tą puchę w tą i z powrotem. Ciekawe czy dostał przepuklinę ... 

 Swoją drogą tatuś chłopca też nie był lepszy w jego wieku. W podstawówce oberwał od mojego mężą, tak go wyprowadził z szeroko pojętej równowagi... 
A teraz ma robić nam taras  

 Jak to nasze życie się przeplata .....