Już wstałam,

bo sąsiadka zza sufitu zrobiła mi pobudkę.

Może przypomniała sobie, /też emerytka ze stażem, / że należy przestawić zegarki.

Ale chyba nie,bo ona często krząta się o niezwykłych nocnych porach.
Mnie natomiast mile zaskoczyły moje czasomierze. Wszystkie trzy / w komputerze- wiadomo, w zegarku nakredensowym - M mi kupił takie "cudo"- i w telefonie prezencie od córci/ same się poprzestawiały, tak że nie musiałam wstawać po północy, żeby być na bieżąco.
Marysiu a propos ćwikły z chrzanem , to znalazłam w moich annałach, że można pasteryzować. Na próbę to uczyniłam z kilkoma słoiczkami , ale otwarłam dzisiaj jeden i stwierdziłam, że "kszan" / jak pisał w remanencie mój współpracownik/ stracił moc , a buraczki są gorzkawe.

Nie polecam więc tej metody, lepiej tradycyjnie odnawiać zapasy na bieżąco. Płacz i zgrzytanie zębów periodycznie zapewnione .
A teraz żeby nie było, że ciągle się chwalę, że mam wszystko największe, to zademonstruję moje marchewkowe plony. Oto cały zbiór, jakieś 1,5 kg

A to najdłuższa, a jaka dorodna
Poza tym wszystkie jakieś kudłato-kędzierzawe, chyba zaraziły się od brzoskwini, a może chciały przygotować się do zimy.
