Przypomnę jeszcze o jednej sprawie, bo w tym roku będzie to dla mnie priorytet
W końcu zwiedziłam moje włości za-ogrodowe , mieszkam tu już od kilku lat i jak do tej pory niezbyt mnie interesowały nasze lasy czy coś tam.
Główną przyczyną tego jest strach przed kleszczami, jest ich u nas pełno, każda ucieczka z ogrodu psa kończy się kilkoma takimi gadami w sierści. Dawidek po jednym ze spacerów do lasu miał kleszcza wbitego między kręgami, musieliśmy jechać do szpitala, żeby go wyciągnąć, tak mocno wlazł

.
Strachu co niemiara, tym bardziej, że córka koleżanki od dwóch lat męczy się z powikłaniami po takim ukąszeniu, za późno rozpoznano u niej boreliozę.
Ale teraz, jak dzieci są starsze, moje objawy się zmniejszyły o dziwo.
W dodatku mogę tam chodzić gdy są w przedszkolu.
No więc, wracając do sedna sprawy, nasz lasek ma sporą powierzchnię, rosną tam głównie brzozy i sosny, od brzegu kilka głogów i dzika róża.
Tutaj zdjęcie z początku maja, widać na nim wielkość i pokrój krzewu
Owoce - pozostałości z tamtego sezonu
W tym miejscu, gdzie rośnie ta róża jest przesieka, zastanawiam się, czy nie posadzić tam kilka dzikich róż, multiflorę, R. glaucę i inne takie.
Nie raziłyby takie róże raczej nikogo, a ja miałabym je pod ręką i mogłabym porównywać ich wzrost, mrozoodporność i wytrzymałość .
I podziwiać ich prostotę, która sama w sobie jest piękna przecież

.
Tyle z tego miejsca mam do domu, to ten jasny domek w tle
Teraz ta dzika róża jest na etapie rozwoju pąków

ciekawa jestem co to za odmiana, najpierw myślałam o rugosie, ale to nie te liście chyba
Wszystkie pąki są po 3 w grupie, wydaje mi się, że podbarwione na biało, ale jeszcze za małe, żeby dostrzec kolor kwiatu we wnętrzu.
-- Wt 15 maja 2012 16:58 --
A takie piękne teraz drzewa są w tej okolicy
No i maliny, takie pola są co kawałek
To tłumaczy obecność kwieciaków na Agness, już kilka zabiłam, a mimo wszystko kilka pąków i tak nie udało mi się uratować.
Takie małe a takie dożarte to

, ciekawostką jest fakt, że innej róży na razie mi nie ruszyły, tylko tą jedną.