Sezon działkowy rozpoczęty.
Jak tylko zjawiłam się na działce, przyszedł sąsiad-gołębiarz z pieskiem i dwoma workami gołębiej... dobroci.
Cóż miałam robić, złapałam za szpadel i grabie i przekopałam kawałek warzywniaka.
Rowek, do niego "dobroć", wymieszać, zasypać, zagrabić. A potem kolejny i kolejny.
Dałam radę przekopać i zakopać jeden worek, a sąsiad zapowiedział dostawę jeszcze dwóch.
Jak już miałam ten kawałek tak ładnie przekopany to posiałam groszek.
Zdążyłam też troszkę poprzycinać łęty, ale jak patrzę na swoją działkę i na inne to widzę, że u mnie to syzyfowa praca.
Samo cięcie bluszczy to co najmniej kilka godzin, a gdzie reszta ?
Ale ja przecież lubię ciąć, tylko niekoniecznie aż tyle...
Byłam u Krysi na kawce, troszkę gałęzi popaliłam, zatem na 100 % sezon został otwarty !
Chociaż..... grilla jeszcze nie było.
Na działce już coś się budzi z zimowego snu.
Przebiśniegi i ranniki tradycyjnie jako pierwsze.
Zakwitły też pierwsze krokusy.
Z ziemi gramolą się też inne cebulowe.
Ale mam też "mrożonki" i "murzynki".
Reszta później bo mi laptopa zabierają...