Napisałem owszem, skrótowo- brak chlorofilu. Mój błąd. Powinno być- niedobór. I inne barwniki biorą górę. Niemniej jest to mutacja pogarszająca kondycję rośliny.
Dlatego też w naturze formy barwne raczej nie są spotykane. Mniej chlorofilu, gorsza asymilacja... itd. Kolorowe wynalazki zostały utrzymane przy życiu, namnożone i rozpowszechnione przez człowieka.
W ostrych przypadkach niedoboru chlorofilu liście (igły) są przypalane przez słońce bądź nie przeżywają zimy. Wiele takich mutantów próbowałem utrzymać przy życiu- z efektem często miernym.
Gymnocalycium michanovichii f. rubra- owszem, są siewki czerwone. Ale chlorofilu jest tyle, że taka siewka pada z głodu, jeśli nie zaszczepimy natychmiast na podkładce- zielonej, fotosyntezującej i odżywiającej zraz.
Że grzyby porażają wybiórczo- niektóre rośliny, ba odmiany. No cóż, w mojej rodzinie jest egzemplarz w wieku słusznym, który nigdy na grypę nie chorował. Pisać dalej?
Są odmiany dęba odporne na mączniak. Nie tylko berberysów.
Moja wiedza sprzed 60 roku mi mówi że na dębie mamy pasożyta o wdzięcznie brzmiącej nazwie Microsphaera alphitoides, przy czym ostatnio używana jest nazwa Erisiphe alphitoides.

Ochrona roślin ozdobnych to pikuś wobec rzeczywistych problemów. Osutki w 1973 wystąpiły na 115 tys. ha młodników sosnowych. W 1993 na 130 tys. Mączniak na 39 tys. ha upraw dębowych w 1999, na 35 w 2004. A czym mączniak na dębach w lesie różni się od tego na dębie w ogródku?
Od początku "istnienia" na forum nawołuję do ograniczenia stosowania chemii w ogródkach przydomowych. Kto chce, znajdzie.
A na zachodzie... tia, są prowadzone. Dzięki temu z materiałem roślinnym importowanym z Holandii przywozimy miliony opuchlaka, jakbyśmy go swojego mało mieli. Nie mamy żadnego preparatu do zwalczania pędraka i imago chrabąszczy, dzięki czemu trwałość lasów miejscami jest poważnie zagrożona, o ile gradacja się nie załamie.
A swoje notatki ze studiów dawno spaliłem.
