Dziękuję
Krystyno i zapraszam
Tomku no to razem będziemy patrzyli jak rośnie milin.
W ub.r. żona przyniosła, nawet nie sadzonki a korzenie z oczkami. Posadziłem przy altanie nie bojąc się rozsadzenia murów - ale przyznam że po waszej wymianie zdań .... zacząłem szukać w internecie wiadomości na ten temat

nigdzie milin fundamentów nie poprzestawiał

Wyrósł mi na wys 1,5 m ale widzę że ten pęd jakis wiotki - czyżby przemarzł? zobaczymy wiosną.
Pytałeś o sposoby na choroby róż. Początkowo traktowałem je chemią i to różnymi środkami - nie pomagało a w kieszeni pieniążków ubywało.
Później przestawiłem sie na ekologię a zarazem oszczędność.
Używam na mym ogrodzie głównie naparu ze skrzypu i pokrzywy,
odwaru z czosnku, cebuli i skrzypu też,
oraz gnojówki z pokrzyw i skrzypu - te do podlewania.
mam piec w altanie, no i wędzarnik, więc popiół drzewny rozsypuję dookoła krzewów,
ba! zakupiłem ekstrakt z pestek grejpfruta - dodawałem kilka kropel (wg instrukcji) z domieszką mydła i opryskiwałem - pomagało nawet na mszyce
i ostatni sposób gdzieś podsłyszany - soda oczyszczona. na 1 l wody ciepłej 1/4 - 1/3 łyżeczki sody (nie za dużo bo liście ciemnieją - to doczytałem później) mieszamy w spryskiwaczu dodając 1/2 łyżeczki zwykłego jadalnego oleju.
Nie robimy oprysku w słoneczny dzień bo krople oleju mogą zadziałać jak szkło powiększające i poparzyć liście - od tego też mszyce zwiewają.
Tymi sposobami atakowałem róże - co ja mówię - broniłem róże przed szarą pleśnią i czarną plamistością - który zadziałał? nie wiem
wiem, że pomogło, róże ładnie kwitną - choroba .... poszła do sąsiadów
