Chemię środowiskową to ja miałam ok 15 lat temu na studiach, więc nie wiem, czy dobrze pamiętam, albo czegoś nie przekręcę. Ale... W środowisku naturalnym, gdzie jest stały obieg mikro i makroelementów, to rzeczywiście rośliny pobierają z podłoża wszystko, co jest im niezbędne. Ale w doniczce? O ziemi i składnikach do niej komponowanych, już pisałam. Zasobność takiej, po wyczerpaniu zapasów w jakie była wzbogacona, właśnie zależy wyłącznie od tego, czym się podlewa. Tutaj trochę mylisz pojęcia: woda w miarę miękka, bo rośliny są kwasolubne. Twardość wody a jej odczyn to dwie zupełnie różne sprawy. Twardość mierzy się w stężeniu soli wapnia, magnezu i innych metali, a pH w jonach wodorowych. Dlatego deszczówka jest idealna, ponieważ jest zarazem miękka i kwaśna. Natomiast woda kranowa jest zwykle twarda i zasadowa. Przeciętne pH kranówki to 7-10, choć najczęściej bliżej jej do 9-10. Jest więc mocno zasadowa. Co daje efekt gotowania? Zmiękczasz wodę, pozbywając się dużego procentu związków wapnia i magnezu, ale ... zwiększasz jednocześnie jej pHmmax pisze: - Krótkowtrwałym gotowaniem nie pozbędziesz się wszystkich soli wapnia i magnezu z wody. Poza tym niby jak miałyby te składniki zmieniać swoją formę i stawać się nieprzyswajalne? W takim razie człowiek też nie powinien pić takiej wody.
-Poza tym na samej wodzie i tak nic Ci nie urośnie,choćby nie wiem na jakiej. Związki mineralne roślina w większości pobiera Z GLEBY, woda tylko stanowi dla nich nośnik. A zatem woda do roślin powinna być a)niezanieczyszczona substancjami szkodliwymi b) w miarę miękka, bo rośliny są kwasolubne. Pozostałe składniki nie mają zbyt wielkiego wpływu przy normalnym nawożeniu.
-Żeby pozbawić wodę całkowicie wolnego tlenu, to nie wiem ile razy i jak długo musiałabyś ją gotować. Poza tym przy odpowiednio zdrenowanym podłożu nie ma to większego znaczenia. Zresztą roślina i tak sama sobie wytwarza tlen z dwutlenku węgla, a nie wody(a nocą pochłania go sobie w mniejszym stopniu z powietrza) Nie bardzo więc rozumiem, po co miałby jej być wolny tlen z wody.

Poza tym niby jak miałyby te składniki zmieniać swoją formę i stawać się nieprzyswajalne? W takim razie człowiek też nie powinien pić takiej wody. Porównanie metabolizmu roślin i ludzi jest dość niefortunne. Wszak kwiatków chlebem nie karmimy

Żelazo w wodzie występuje w formie dwu- i trójwartościowej, z przewagą Fe(III). Trójwartościowe żelazo w zwykłej wodzie jest nierozpuszczalne. Więc nieprzyswajalne dla roślin. Rozpuszczalność takiego następuje dopiero w kwaśnym środowisku. Jakaś ilość żelaza rozpuści się oczywiście w wodzie kranowej. Będzie to ilość znikoma. Jednak po przegotowaniu wody, z tej ilości pozostanie w formie rozpuszczalnej, czyli przyswajalnej, ledwie 0,1% ilości wyjściowej żelaza.
Większość mikro- i makroelementów najlepiej pobierana jest w podłożu lekko kwaśnym. Np żelazo, mangan, cynk, bor w podłożu o pH powyżej 7 są nieprzyswajalne. A odczyn gleby zmienia się pod wpływem podlewania wodą zasadową. Stąd osady w doniczce, które wytrącają się z odłogów. Dlatego większość nawozów opiera się o azot, potas i fosfor, których najczęściej brakuje w podłożu zasadowym, albo kwaśnym, ponieważ dla tych idealne pH to obojętne. Ciężko utrzymać obojętną ziemię w doniczce, dlatego nawozami uzupełnia się niedostatki.
Dlatego ja zakwaszam kranówkę i odstawiam do "odstania". W ten sposób mam właściwy odczyn, wodę odwapnioną, a jednocześnie nie pozbywam się minerałów poprzez gotowanie.
Myślę, Anitko, że nie powinnyśmy tu spierać się, jaka woda jest lub nie jest lepsza do podlewania. Ja nie uznaję tego, co piszę jako prawdę jedyną, słuszną. U mnie taki sposób się sprawdza i tyle. U Ciebie sprawdza się Twój sposób i też dobrze. I może niech tak zostanie

