to najzwyklej w świecie przykre.
Niedawno miałam ubaw po pachy, bo sąsiad przyszedł niemal na
czworakach, (a że nawet światło na schodach jest nasze, więc on raczej z niego
nie korzysta jako, że mieszka na parterze), słyszę krzyki na schodach więc otwieram
drzwi i słucham, o co znów chodzi. Słyszę: "K..wa, światło włącz, k..wa..., co światła
żałujesz, k..wa? na chwile?, k..wa?
Nie wiedziałam, w czym rzecz, było już ciemno, a on kiwał się, sapał wrzeszczał,
gadał do siebie i męczył się z kluczem, bo nie mógł do zamka trafić!

I co chwila naciskał nasz włącznik przy schodach - bez efektu

Byłam zdziwiona, że nie potrafił sobie zapalić światła, ale okazało się, że zamiast cały
kwadracik nacisnąć, on przyciskał tylko róg, więc nie kontaktowało
To trwała więcej niż godzinę, a kiedy wyszłam po raz kolejny zobaczyć, czy już się
uporał, akurat otworzył drzwi i... jak nie poleci do tyłu. Aż się wystraszyłam, bo się
nie mógł podnieść. Bujał się jak na biegunach: do tyłu i do przodu, do tyłu i do
przodu, żeby się rozhuśtać... i wstać. W końcu się obrócił na bok i wstał jakoś z
czworaków, złapał za drzwi i jak o lasce wtoczył się do mieszkania. Tam już nie
darł się o światło, choć leżał na podłodze, nie mogąc znów się podnieść.
Na drugi dzień wydzierał się, że ukradłam mu klucze, cały komplet, a leżały pod schodami,
pewnie poleciały tam razem z nim.
Zastanawiałam się, jak on się dowlókł do domu, bo przecież po drodze musiał
pokonać "niskie poręcze torów" przypomniał mi się dowcip: po wiejskiej zabawie
pijani kumple wracają do sąsiedniej wioski, idąc torami: jeden mówi: "ale te
schody długie", drugi odpowiada: "no... a poręcze jak nisko

Ostatnio coraz częściej w takim stanie wraca a to z jakiegoś przegranego meczu,
a to z dni miasta, zawsze jakaś zupka darmowa się trafi, zawsze jakiś podłoże
w okresie kampanii wyborczych, których wciąż full. No to i okazji do wypicia więcej..
Ehh, szkoda na niego czasu na klikanie;
Wczoraj - (żeby zmienić nieco temat) - przekopałam w warzywniku jakieś półtora metra,
a na skopanym jakiś 10 dni temu wzeszła gorczyca

Znów wywaliłam trochę wapna na kolejne skopane wcześniej i wczoraj jakieś 20 mkw.
i wysiałam gorczycę. Mam nadzieję, że nie za późno. Muszę się wziąć w końcu
za zabezpieczanie warzyw z ogrodu: u mojej mamy wszystko już w piwniczkach,
powekowane, w zamrażarce... A ja na szarym końcu

Żeby upiększyć troszkę ten post, ostanie zdjęcia z ogródeczka, w którym
jednak jeszcze coś tam kwitnie, choć już szaro i w nocy się rozpadało.
Huśtawki do schowania, inne przedmioty na razie zabezpieczone przed deszczami

Na tym ujęciu widać jeszcze parę kwitnących roślinek,

Zapomniałam o fasoli fioletowej: rewelacyjnie: sporo z niej nazrywałam,
a ile jeszcze zostało


wrzosy, wiem, wiem, już były, ale tak je lubię ;

