Moja Elfe też była kupiona jako marnizna ;), startu nie ułatwiłam jej ani ja ani ubiegłoroczna wiosna tzn. przymrozki w maju. Rosnąć nie bardzo chciała, zresztą wszystkie róże były "nie takie”, chociaż z licencją. Ostatecznie doszłam do wniosku, że skoro i tak róża umiera to czas na ostateczność, albo przeżyje albo nie. Wykopałam ją, przekopałam jeszcze raz ziemię dookoła, dodałam kompostu i posadziłam. Obok wkopałam doniczkę na wodę, żeby przy podlewaniu róża "miała ją" dłużej. W niedługim czasie w doniczce zamieszkała żaba.
I czekałam. Pojawił się pierwszy nieśmiały pąk, i wtedy szczeniak (pies

) sąsiadów go złamał. No tak marna róża zero kwiatów, a to zdjęcie
http://www.miller-pflanzen.de/sortiment ... n/elfe.jpg kazało mi jednak czekać i róża odbiła i zakwitła, kwitnie cudownie, ale źle znosi opady. Ma piękny kolor trudny do określenia. Czekam na ten sezon z utęsknieniem. Bo jestem ciekawa, co dalej z nią będzie. Na razie wyraźnie przeżyła zimę, jesienią dosadziłam obok niej clematis i trzy róże w odcieniu bladoliliowym. Nazwy nie znam, nie znał jej też sprzedawca na targach. Kupiłam od niego też Hokus-Pokus i Sweet Memory – i się nie przyjęły. Za to sprowadzone z Augustowa mimo wszystko przez allegro ;) - ładnie zieloniutkie z pączkami, czekają na cieplejsze dni.
Co do róż Meillanda to w ubiegłym roku był artykuł w Ogrodach o polskim producencie tych róż i wydaje mi się że były one w markecie LM, ale pewna nie jestem.
Ale problem mam z kretami, bo podkopały mi dwie świeżo posadzone róże i ani ich nie widać z wielgachnych kretówek, miałam dziś wyruszyć z ekspedycją ratunkową, a tu wietrzysko i leje jak z cebra. W ogóle tyle miałam planów ogrodowych i liczyłam na to, że wreszcie zobaczę jak kwitną moje krokusy. Bo jak wracam do domu to już są pozamykane ;).