Poszłam wczoraj pryskać pomidory i płakać mi się chciało. Przez dwa dni strasznie dużo pojawiło się chorych liści, gdzieniegdzie już na pędach były brązowe plamy. Oberwałam, co oparszywiałe, opryskałam Signum, za tydzień dostaną zmianówkę z Akrobatem. Megagroniasty ma taaakie piękne grona, zwłaszcza jedno jest BOSKIE, a pewnie nie wyżyją, liście całe zdechłe, gdzieniegdzie na gronach plamki, a dopiero zaczął się owoc wiązać. Muszę zrobić fotkę tego supergrona, chociaż na pamiątkę będzie... Koraliki i na przeciery mają pełno owocu, inne wiążą różnie, ale sporo tego jest na krzaczkach, w sam raz do rodzinnej degustacji. Jak mi tego szlag nie trafi.

Nie zrywałam, bo jeszcze całe zielone, choć Koraliki powoli jaśnieją,
Normalnie żal ściska... W przyszłym roku nie bawię się w ekologię. Tzn. ekologię w moim wydaniu, polegają na przekonaniu, że Biosept i inne środki roślinne plus pozytywne myślenie załatwią sprawę. Będzie Miedzian na młode rośliny, jakiś oprysk zapobiegawczy jeden czy drugi "klasyczną chemią". I tak w sumie będzie zdrowiej niż ze sklepu.
Wyglądałam wczoraj jak jakiś ufoludek, w wielkim, żółtym sztormiaku, rękawicach i masce, a komary latały w takich ilościach, że mało mnie nie stratowały, ale mogę znosić i komary, byleby mi pomidorki wyżyły...
W szklarni pomidory na razie żyją, oberwałam jakiś brązowy liść, brunatna plamistość lekko się uspokoiła. Rodzice zbierają aktualnie plony ze swoich zdychających krzaczków, a gdyby wcześniej popryskali, może roślinki dalej by owocowały, ale przynajmniej zdążyli. Moje były za późno i stąd część kłopotu. No, za rok to ja mądrzejsza będę nieco...
