
Fiołki były u nas w domu "od zawsze", no może z małymi przerwami. Teraz przez przypadek wlazłam na jakąś stronę, z której dowiedziałam się o tych odmianowych, obejrzałam i... widzę jak rozwijają się objawy mojej choroby, co dzień są większe. Do tego przede mną urlop, więc myśl o zakupie czegokolwiek należy odłożyć "na za miesiąc", co powoduje gwałtowne narastanie objawów chorobowych. Trzeba będzie pójść do doktora

Obecnie w domu kilka kundelków - wkleję zdjęcia jak już się nauczę jak to robić.
Ale chciałam Wam opowiedzieć o mojej wizycie u ciotki kilka lat temu. Ciocia mieszka daleko, więc widujemy się średnio raz w roku. Patrzę, pełno doniczek z fiołkami, ale w żadnej ani pół kwiatka - kwitnącego, pączka, zeschniętego, no po prostu nothing. więc pytam ciotkę, czy one kwitną. A ona udzieliła odpowiedzi, która doprowadziła mnie do łez z rozbawienia i do dzisiaj jej to wypominam - z wielką pewnością odpowiedziała: "nie, nigdy nie kwitły, bo to są same samce". Oczywiście wystarczyło poobrywać listki od dołu, raz zasilić nawozem i poczekać chwilę na efekty. Niestety, ten tabun fiołków miał identyczne kwiaty - żadnych nowych zdobyczy do domku
