Dziękuję za dobre słowo miwio. Ten "gąszcz" to dopiero zaczątek ogrodu, który staram się tu stworzyć od 3 lat. Fakt, że kupuję także duże rośliny, by zaoszczędzić na czasie i stworzyć
żywy płot od strony ulicy. Korony posadzonych drzew będzie widac dopiero za 2-4 lata. I to one utworzą pierwsze, najwyższe piętro osłonowe, dając luz parkowym różom i niskim drzewom o kulistych badź jajowatych koronach.

.
Ogródek jest położony wzdłuż koryta rzeki, w przeciągu ( tunelu wietrznym) i inwersyjnej kotlinie - jako górska kobieta, wiesz o co chodzi

Historię miłorząbka znam od poprzedniego własciciela. 3 lata temu był krzaczkiem wysokości ok. 1 m i bez tendencji do gwałtownego wzrostu, o miotlastym pokroju. Zostawiłam mu 5 pędów, które splotłam luźno.
Wiosną, jak wszystkie rośliny, dostaje zdobyczny obornik albo kurzy granulat i to faktycznie powoduje widoczne, szalone przyrosty. Ziemia - ciężka, gliniasta, zimna, została wzbogacona kompostem i " sperforowana" widłami amerykańskimi. W dziurki nasypaliśmy piachu, by korzenie i trawa, mogły oddychać. Trawa nie jest zbierana, tylko mulczowana kosiarką, więc nawożenie azotowe mam zapewnione

.
A on sobie rośnie bez specjalnych zabiegów.
Zaryzykuję nawet twierdzenie, że jest najmniej wymagającą rosliną w ogrodzie!
W styczniu- lutym, jeszcze systematycznie podcinam od dołu miłorząb, bo chcę go uformować docelowo na styl pseudo orientalny, ale gałęzie nie mogą nam wchodzić w oczy (ten kawałek, to tylko 60m2!). Halny już 2 razy połozył go na ziemi, więc teraz, zanim dostanie drutowanie formujące, jest związany i przypięty do patyka
Miłorząb podobno nie lubi cięcia i trudno się reanimuje lecz cięcie zimowe, nie przysparza mu widocznych kłopotów z zasklepianiem ran.
Tak, wygląda teraz w zimie, "robiąc" z konieczności za choinkę
