Zależy która. U mnie barbula klandońska (Caryopteris x clandonensis, ta ładniejsza) wymarzła ubiegłej (wyjątkowo długiej i ostrej) zimy, a rosnąca obok szara (C. incana) ma się dobrze. W czasie największych mrozów obie były zasypane grubą warstwą śniegu.
U mnie rośnie trzy lata, dwa lata okrywałam do połowy krzewu, w zeszłą zimę bez zabezpieczania.Nie zmarzła, ale rośliny nie pochodzące z naszego klimatu paradoksalnie najlepiej zimują młode rośliny podobnie jak z budlejami, czyli im starsza i bardziej zdrewniała trzeba liczyć się z tym, że nie odbije.Warunkiem jest odpowiednie stanowisko, najlepiej zaciszne, przy ścianie dość nasłonecznionej, wtedy okrywać nie trzeba, albo tylko podstawę.
U mnie jest mnóstwo siewek, ale nie wiem czy wartościowe będą z nich rośliny.
Po tej zimie już się nie podniosła. Ostatnie dwie ledwo przebidziła. Smętna była i nie stanowiła ozdoby ogrodu. Tej zimy nie przetrwały też pięcioletnie budleje. Po ubiegłej miały zielone listki.
Na szczęście dwie odbiły od korzenia. Natomiast młode siewki mają się świetnie co potwierdza wcześniejsze opinie.
Bardzo dziękuję wszystkim za odpowiedz
Jednak po Waszej opinii rezygnuję nie mam miejsca zacisznego
Miejsca takie zajęły budleje ,które też po ostatniej zimie marnie wypuszczają
I raczej krótkowieczna jest, podobnie jak budleja.Trzeba robić sadzonki i co kilka lat gdy starszy krzew słabnie sadzić młody.Mój przezimował i odbił po przycięciu do połowy, ale kwiatostany były jakieś mniejsze niż w ubiegłym roku
Nie pytaj, czy warto. Jak Ci się podoba, to sadź. Moja wyjątkowo dobrze zniosła ub. zimę, ale późno zakwitła i nie zdążyłam nacieszyć się długo kwiatkami, bo szalał przymrozek
Moja barbula zimuje bez problemu; co roku wczesną wiosną trzeba ją przyciąć dosyć nisko.
Moja rośnie w półcieniu; w pełnym słońcu na pewno byłaby okazalsza:
Mam trzy egz. 4 letnie. Rosną na otwartym i wietrznym, przepuszczalnym, słonecznym stanowisku. Co roku jak pojawiają się pierwsze stałe mrozy obsypuję nasadę krzewów korą na wysokość ok. 30 cm i to w zupełności zabezpiecza przed mrozami. Ponadto corocznie wczesną wiosną (bez względu na to czy pędy przemarzły czy nie) ścinam krzewy na wys. ok. 30 cm.(po części w ten sposób odmładzam krzewy), i co roku pięknie odbijają osiągając wysokość nawet większą niż gdyby nie były cięte. Pytanie czy warto sadzić jest trochę retoryczne, bo dla niebiesko-fioletowej barbuli, o tej tak póżnej porze kwitnienia, po prostu nie ma żadnej podobnej alternatywy. Moim zdaniem, uprawa barbuli (przy minimalnym wkładzie pracy) w naszym klimacie jest możliwa i nieskomplikowana. Osobiście lubię po deszczu jej odparowujący korzenny zapach, piękny kolor kwiatów oglądanych z bliska, masa pszczół na kwiatach tak zajęta jest zbieraniem nektaru, że na obserwatora w ogóle nie zwracają uwagi. Pozdrawiam. Jarko
Zachorowałam na Barbulę. Budleja u mnie co roku pięknie kwitnie - ale chyba coraz to słabiej, więc Barbula też powinna dać sobie radę. No i czegoś pożytecznego dowiedziałam się: trzeba posadzić nowe budleje. Wydawało mi się, że im starszy krzew, tym będzie obficiej kwitł, a to okazuje się nie tak.Skracam, przycinam, ale to widać nie wystarczy.