Suppa pisze:
Sam przygotowujesz te worki ze słomą? Napisz w jaki sposób.
Przygotowanie takich worków to ogromne wyzwanie logistyczne. Unia do tego stopnia zdeprawowała rolników, że ogromnie trudno o słomę. Większość współczesnych rolników nastawia się tylko na dopłaty. Ale do rzeczy - uprawą boczniaka zainteresowałem już sporo ludzi. Głównie są to ludzie mający dostęp do słomy i narzędzi, którymi tę słomę przerabia się na sieczkę. Proponuję układ, a w zasadzie handel wymienny: ja dzielę się grzybnią, wsparciem moralnym, dobrym słowem i pomocą w uprawie, a mój wspólnik dzieli się słomą odpowiednio przygotowaną (pociętą na sieczkę). Sieczkę w workach jutowych ubijamy do spółki. Jeżeli mój aktualny kooperant ma parownik (urządzenie, w którym przygotowuje się pasze dla zwierząt), na jego głowie zostaje wstawienie worków do parownika i dopilnowanie, by sieczka ubita w worku jutowym odpowiednio nasiąknęła wodą i odpowiednio długo była pod wpływem wysokiej temperatury. Jeżeli nie mamy do dyspozycji parownika, pozostaje topienie worków jutowych w gorącej wodzie. Jako naczynie można wykorzystać starą wannę lub kastrę budowlaną lub cokolwiek, co jest w stanie pomieścić worek jutowy wypchany słomą. Tutaj zwracam uwagę, że potrzebne są dwa rodzaje worków - jutowe, odporne na wysoką temperaturę i foliowe, które używam do wysiewania grzybni w sieczce.
Kiedy słoma w workach jutowych przestygnie, przekładam ją do odpowiednio przygotowanych wcześniej grubych worków foliowych. Przygotowanie worków w moim przypadku polega na zrobieniu w nich dziurek. Dziurki robię najzwyklejszym dziurkaczem biurowym. Zawijam worek i wkładam do dziurkacza. Wybijam dziurki. Składam worek 10 - 15 cm niżej i znowu dziurkacz w ruch itd. itp.
Na dno worka wrzucam kilka garści mokrej sieczki, mocno ugniatam i na to odrobina ziaren z grzybnią. Potem kolejna warstwa mokrej sieczki i znowu garstka ziaren z grzybnią. Cały czas dbam, by całość mocno ubijać. Ziarno z grzybnią staram się rozsypywać w miarę równomiernie, co sprawia, że worek przerasta równo i szybciej.
W pierwszym okresie trzymam się instrukcji - ustawiam worek tak, by zapewnić optymalną temperaturę i bardzo mało światła. Kiedy grzybnia jest gotowa do owocowania, wystawiam worek na dwór do cienia (zimą do pomieszczenia, w którym jest dużo światła i odpowiednia temperatura). Cały czas staram się nawadniać worek od środka. Dobrze przerośnięta grzybnia jest gumowata, co sprawia, że polewanie od zewnątrz nie powoduje przedostawanie się wody do środka, a zwilża jedynie grzyby. Dlatego opatentowałem system zasilania na wzór kroplówki lekarskiej - wężyk PCV wpuszczony od góry worka na tyle głęboko, by przebił gumowatą powłokę i woda mogła się sączyć na sieczkę w środku worka. Drugi koniec wężyka w naczyniu lub butelce po 5-cio litrowej wodzie umieszczonej wyżej niż worek, przez co woda spływa sobie powoli.
Obserwuję wzrost grzybków i gdy tylko zaczną wyrastać, wycinam skalpelem, żyletką lub czymkolwiek odpowiednio ostrym spory fragment folii dookoła grzybków. I to w zasadzie wszystko. Dbam tylko o to, by latem gorące powietrze i ciepłe wiatry nie wysuszały zbytnio podłoża, a zimą, by mróz nie zniszczył grzybni. Dbam również o zapewnienie sporej ilości światła dziennego, bo to przekłada się na ostateczny efekt. Bezpośrednio padające słońce na wilgotne podłoże zamknięte w folii zaparzy i zniszczy grzybnię. Za mało światła sprawia, że grzyby rosną wyższe i jest sporo odpadów (korzenie nie do zjedzenia).
Nie trzymam zbyt długo grzybów. Zbyt wielkie kapelusze są może atrakcyjne, jednak nie nadają się do każdej potrawy z boczniaka. Proponuję samemu wypraktykować. Ja trzymam grzybki w zależności od planowanej potrawy. Dzisiaj zajadałem się pysznymi flaczkami z boczniaków, wczoraj jedliśmy boczniaki smażone na masełku. Jutro też będzie boczniak, nie wiem jednak pod jaką postacią, rośnie jak na drożdżach, więc trzeba będzie zjeść.