

Otóż zaczęło się od tego, że na Dzień Matki postanowiłam sprezentować storczyka mamie. Poszłam do kwiaciarni i wybrałam takiego, który najbardziej mi się podobał, wyglądał okazale, miał kwiatki i pełno pąków.
Tak wyglądał storczyk w dniu zakupu


a tak po kilku dniach

Po jakimś czasie (nie potrafię oszacować ile, ale coś po miesiącu) zaczęły opadać kwiatki. Kiedy opadł ostatni kwiatek to samo zaczęły robić pąki, które było widać, że na dniach miały się otworzyć. Może tak podziałało na nie słońce, stał na parapecie, a od 15:00 do samego wieczora grzeje słońce prosto w okno. Kiedy nowe pąki rosły i nabierały koloru, to nie otwierały się tylko do razu więdły i opadały. Także po miesiącu nie było żadnego kwiatka. Przeniosłam go więc w inne miejsce, już nie takie słoneczne i tak jakby odżył trochę, bo pojawiły się pąki i zaczęły rosnąć. Jeden zrobił się bardzo gruby i dojrzewał tak, że wypuścił pięknego dużego kwiatka, niestety pozostałe jeszcze maleńkie od razu zwiędły.
Teraz od miesiąca czasu schną łodygi, zaczęłam ucinać je do tego miejsca gdzie uschły. Jedna całkowicie uschła, ale nadal jest, a druga do trzeciego pędu została ucięta i nic się nie dzieje.
Nie wiem czy dobrze robię i co powinnam zrobić, żeby nie zmarniał. Liście i korzenie widać, że są zdrowe. Dodam, że podlewałam go tak raz na tydzień przegotowaną ostudzoną wodą. Teraz ograniczyłam podlewanie, bo czytałam, że lepiej przesuszyć nieco niż przelać.
Zmieniłam też na doniczkę przezroczystą, wcześniej był w takiej kolorowej plastikowej.
Poniżej zamieszczam parę fotek i liczę na komentarze i poradę co zrobić, żeby zaczął kwitnąć i jak się nim opiekować.








