
Aniu, Moniko, mnie tez urzekła ta różyczka. Prawdziwa z niej ślicznotka
Małgosiu, niestety jeszcze nie byłam, nie mam samochodu, a to na drugim końcu miasta. Może dziś dam radę się wybrać.
Martuś, niestety, zajęcia takie, że nie było się jak urwać a poza tym ten upał dobijający. Ale to nic straconego
Alinko, oczywiście, że moje straty to nic w porównaniu z zalanymi domami, ale wiesz, jednak człowiekowi szkoda, jak chodzi koło roślinek, chucha,dmucha a potem w jednej chwili wszystko szlak trafia. Całkiem zapomniałam o tej róży, rośnie przy bramce, której ja praktycznie nie używam, ale jak zakwitła to teraz chodzi mi po głowie wykorzystanie jej w innym miejscu. A moja biała rabata (w założeniu) juz zrobiła się kolorowa. Tak to jest jak sie dokładnie nie zaplanuje. tak więc najpierw PLAN.
Bernadetko, witaj. Tak to kocur, wykastrowany. Straszny z niego leń
Witaj Kasiu, miło mi cię gościć.
Oj Izuś gdybyś wiedziała jak mnie już trzepie














