 Twoja passiflora "wygoniła" mnie zza płotu(no nie wytrzymałam...), i jako kolejny podglądacz dołączam do Forum.
  Twoja passiflora "wygoniła" mnie zza płotu(no nie wytrzymałam...), i jako kolejny podglądacz dołączam do Forum. Passiflorę, identyczną jak Twoja(i również w donicy) posiadam już od kilku ładnych lat i zawsze zimuję ją w ten sam sposób:gdy "idą" przymrozki przenoszę do zimnej szklarni, oczywiście podlewam. W szklarni jest tak długo aż ewidentnie "robi się żle", spada temperatura a przymrozki mogą zagościć na dłużej(czyli- zaraz będzie zima). Wtedy, tak jak stoi, z podporami ląduje w piwnicy, na parapecie okiennym. Jeżeli nie mieści się, wyjmuję ostrożnie podporę i z całym zielonym dobrodziejstwem składam lub podpieram obok. Nic nie przycinam i nie obcinam. Stopniowo roślina żółknie, gubi wszystkie liście i kończy jako plątanina godnych pożałowania, zasychających badylków. Ale nic to. Podlewam ją bardzo ostrożnie- jedynie dla podtrzymania życia
 i sprzątam wszystko czym naśmieciła(szczególnie z doniczki). W czasie zimy potrafi czasem wypuścić wybujałe pędy, straszyć kwitnieniem, ale wszystko to ignorujemy. W okolicach marca- kwietnia, gdy dla odmiany "idzie" na wiosnę obcinam wszystkie pędy na wysokości około dziesięciu centymetrów. Jeżeli zachodzi potrzeba przesadzam w uniwersalną ziemie ogrodniczą lub wymieniam górną warstwę. Jeszcze nie nawożę. Jeżeli temperatura pozwala wynoszę do szklarni, w czasie przymrozków okrywam papierem. Na dwór, lub... hmmm...na pole... (ze szczególnymi pozdrowieniami dla krakowian
 i sprzątam wszystko czym naśmieciła(szczególnie z doniczki). W czasie zimy potrafi czasem wypuścić wybujałe pędy, straszyć kwitnieniem, ale wszystko to ignorujemy. W okolicach marca- kwietnia, gdy dla odmiany "idzie" na wiosnę obcinam wszystkie pędy na wysokości około dziesięciu centymetrów. Jeżeli zachodzi potrzeba przesadzam w uniwersalną ziemie ogrodniczą lub wymieniam górną warstwę. Jeszcze nie nawożę. Jeżeli temperatura pozwala wynoszę do szklarni, w czasie przymrozków okrywam papierem. Na dwór, lub... hmmm...na pole... (ze szczególnymi pozdrowieniami dla krakowian   ) wynoszę w wybitnie wiosenne dni a na noc chowam do szklarni(zimnej). Na stałe pozostawiam ją na dworze po Zimnych Ogrodnikach, lub wcześniej gdy łaskawie zimni okazują się ciepłymi. Nawożę.
 ) wynoszę w wybitnie wiosenne dni a na noc chowam do szklarni(zimnej). Na stałe pozostawiam ją na dworze po Zimnych Ogrodnikach, lub wcześniej gdy łaskawie zimni okazują się ciepłymi. Nawożę. W ten sposób, jak już wspomniałam zimuję ją od lat. Kwitnie co roku, co roku odrasta na trzy, cztery metry. Nie próbowałam wkopywać jej do gruntu lub zimować w nim.
I, w ten długi sposób, to chyba wszystko...
 Zimowanie passiflory przyprawiło mnie o palpitacje serca tylko w pierwszym roku uprawy. Póżniej stwierdziłam, że to dość wytrzymała, mało(!) wymagająca roślina. Życzę powodzenia i podobnych do moich odczuć.
  Zimowanie passiflory przyprawiło mnie o palpitacje serca tylko w pierwszym roku uprawy. Póżniej stwierdziłam, że to dość wytrzymała, mało(!) wymagająca roślina. Życzę powodzenia i podobnych do moich odczuć.


 
  
 bardzo  Ci  dziękuję  za  uznanie. To bardzo  miłe czytać  takie opinie.
  bardzo  Ci  dziękuję  za  uznanie. To bardzo  miłe czytać  takie opinie.
 )
 )
 
  a czy iglaki w donicy też owijać? ....chyba tak
 a czy iglaki w donicy też owijać? ....chyba tak 
 
  
 





 
 




 to prawda  "świecą"  przyjaźnie  i  ciepło
 to prawda  "świecą"  przyjaźnie  i  ciepło 





 
 
		
