A węgorze to ogólnie wędrowniczki. Dla tarła potrafią ocean przemierzyć
Jak się pozbyć zaskrońca ???
- bishop
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 5115
- Od: 4 cze 2008, o 22:54
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: ze wsi/prawie środek Polski
- Kontakt:
Boska narracja!
A węgorze to ogólnie wędrowniczki. Dla tarła potrafią ocean przemierzyć
A węgorze to ogólnie wędrowniczki. Dla tarła potrafią ocean przemierzyć
Pozdrawiam - Krzysiek
Mój czasopożeracz
Mój czasopożeracz
Święte słowa. W całości potwierdzam.gienia1230 pisze:Łomatko!!! Co Wy wypisujecie ! Dla mnie żaden wąż nie jest przystojny!!! Żeby nie wiem jak był wygolony, wypachniony (nawet pod pachami) i pod krawatem! Oślizgła ohyda !!! W życiu nie wezmę np węgorza do ust, bo mi węża przypomina i na dodatek żywi się padliną!
-
Mozi
Przepraszam, że niezbyt precyzyjnie wyjaśniłem.Nalewka pisze:Nic nie rozumiemTo węgorze wyłażą z wody, żeby robić "duszno i porno"? Na popiele? W popiele? Tzn. na wierzchu czy pod spodem? Bez wody? I dlaczego staruszek klasnął w dłonie? Cuda jakieś wyczyniał? A może to kolejny "miejski mit"?
Ale co by to było (lub nie było0, (...)
Staruszek klasnął w dłonie, żeby zrobić der Lärm, czyli hałas. Wtedy oni, te riby, mają Angst, czyli strach, i oni, te riby, wracają zurick do rzeki, a na ich drodze jest świeżo wzruszony popiół, i oni, te riby, w tym popiele zostają, i wybiera się je jak ulęgałki spod gruszy.
Koniec opisu patentowego.
Ważne uzupełnienie do opisu patentowego!
Buty zostawia się na mostku, i dalej już socken nach, czyli „na skarpetkach”, żeby czicho, czicho, chociaż rosa obfita.
A czy to mit? No cóż, zawsze można sprawdzić. Akurat pora jest jeszcze dobra, lepiej byłoby w maju lub w czerwcu, ale jeszcze w sierpniu oni, czyli te riby, wichodzo. Trzeba tylko wziąć ze sobą trochę popiołu i grabie, pojechać do Gdańska, dzielnica Stogi, ulica Jodłowa, i postępować zgodnie z opisaną instrukcją. Dawno tam nie byłem i wiele się tam zmieniło. Po drugiej strony rzeki wybudowali rafinerię. Mam jednak nadzieję, że rzeka jest na swoim miejscu (to raczej pewne), i łączka podmokła jest, i kanały są, do których te riby wichodzo.
A gdyby były problemy z odnalezieniem miejsca, to zapraszam na Zumi: http://www.zumi.pl/namapie.html?qt=&loc ... mit=Szukaj
Odnajdziesz i ulicę, i kanałek, i mostek na kanałku, i łąkę, i Martwą Wisłę. Niestety, Zumi jeszcze nie pokazuje lokalizacji węgorzy, ale to się może zmienić.
Powodzenia.
-
Mozi
-
Pawel Woynowski
- Przyjaciel Forum - Ś.P.

- Posty: 1539
- Od: 24 sty 2007, o 11:59
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Dokładnie może nie mit, a bajka i to ... wędkarska bajka. Jak każda bajka ma gdzieś ociupinę prawdy. Owszem zdarza się ze węgorze opuszczają wodę w której do tej pory żyły, jeśli ta woda nie ma połączenia z rzeką, a w efekcie z morzem, lub brak w tej wodzie pokarmu, a w pobliżu jest jakaś inna woda. Zdarza się to czasami, jak dorosłe węgorze a dokładniej samice, bo tylko one żyją w słodkich wodach śródlądowych, wychodzą na brzeg aby dojść do pobliskiej rzeki, i nią dostać się do morza, skąd w towarzystwie oczekujących w wodach przybrzeżnych samców, przez Duńskie cieśniny przepływają na Atlantyk i tam ok. 6000 km od Bałtyku w Morzu Sargassowym dochodzi do tarła. Dorosłe osobniki giną z wyczerpania, a do powrotu który będzie trwał ok 3 lat, przygotowują się larwy węgorza, podobne di listków wierzbowych tyle że przeźroczyste i wielkości kilkunastu mm.Nalewka pisze: A może to kolejny "miejski mit"?
Lecz aby węgorz wyszedł, a w zasadzie wypełzł, na brzeg, musi on być pokryty trawą, a najlepiej mokrą zaroszoną trawą. Węgorz potrafi oddychać przez skórę, co pomaga mu w oddychaniu na brzegu, lecz nie może wyschnąć, skóra musi być wilgotna, w takich warunkach węgorz przeżyje ok 6 dni. Odbywa się to nocą, i nigdy nie wiadomo gdzie takie wyjście nastąpi i nigdy nie jest to cała populacja żyjąca w opuszczanej wodzie, a jedynie pojedyncze osobniki.
Tak że, te opowieści o łowach na węgorze na suchym lądzie, i łapanie ich w czasie przechodzenia przez wysypany popiół, i to w takich ilościach, to raczej Kaszubscie bojanie lub wędkarskie przy piwku nad wodą opowieści, w czasie kiedy rybki nie biorą.
Popiół lub sól, wykorzystuje się do uśmiercania złapanych węgorzy, które żywe po złapaniu wkłada się do wiadra lub jakiegoś pojemnika z popiołem lub solą. Popiół zatyka pory oddechowe w skórze węgorza i ten ginie, poza tym popiół jest w dotyku szorstki co w trakcie ruchów węgorza w wiadrze powoduje przy okazji wytarcie bardzo trwałego śluzu pokrywającego jego skórę. Taka sama sytuacja ma miejsce kiedy w wiadrze jest kilka kg. soli. Takie metody stosują rybacy poławiający węgorze.
Fakt, opowieść świetnie napisana, a szczególnie te wstawki z Kaszubsciej godkiAle co by to było (lub nie było, opowieść boska!
Pozdrawiam, Paweł Woynowski
"MIKRO JEZIORO"- Projektowanie i budowa założeń wodnych w ogrodach, konserwacja i doradztwo.
"PORADNIK" - Oczko Wodne
"MIKRO JEZIORO"- Projektowanie i budowa założeń wodnych w ogrodach, konserwacja i doradztwo.
"PORADNIK" - Oczko Wodne
- bishop
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 5115
- Od: 4 cze 2008, o 22:54
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: ze wsi/prawie środek Polski
- Kontakt:
Jak już jesteśmy przy węgorzach, jak wytłumaczyć następującą rzecz: w miasteczku w którym mieszkałem w dzieciństwie jest jeziorko. Jeziorko wybitnie śródlądowe, niezbyt duże, do najbliższej rzeki kilka kilometrów. I w tym jeziorku do czasów zimy, która wydusiła mnóstwo ryb żyły sobie: szczupaki, płocie, ukleje, karpie, sumy, leszcze, karasie, liny, cierniki, itp. i właśnie węgorze. PZW nawet swego czasu amury tam wpuścił. I co najdziwniejsze - były tam małe węgorze, choć nikt od lat nie zarybiał węgorzami. Skąd się wzięły, skoro podobno jedynie morze Sargassowe pomaga węgorzom w tarle?
I z tego co pamiętam to nie ma humanitarnych metod zabicia węgorza. Dekapitowany, wypatroszony, bez skóry a jeszcze się wije...
I z tego co pamiętam to nie ma humanitarnych metod zabicia węgorza. Dekapitowany, wypatroszony, bez skóry a jeszcze się wije...
Pozdrawiam - Krzysiek
Mój czasopożeracz
Mój czasopożeracz
-
Pawel Woynowski
- Przyjaciel Forum - Ś.P.

- Posty: 1539
- Od: 24 sty 2007, o 11:59
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Cudów nie ma, musiał je tam ktoś wpuścić, może jakiś wędkarz po załapaniu kilku "sznurówek", dał im wolność co by podrosły. Tak jak do oczka chłopaki z podwórka wpuszczali mi złapane w okolicznych stawach karaski.bishop pisze: I co najdziwniejsze - były tam małe węgorze, choć nikt od lat nie zarybiał węgorzami. Skąd się wzięły, skoro podobno jedynie morze Sargassowe pomaga węgorzom w tarle?
Rybacy i wędkarze nie stosują dekapitacji, bo nie ma za co powiesić węgorza w wędzarni. Zabijam węgorza odcinając mu 2 cm odcinek "ogona", przecinając w ten sposób rdzeń kręgowy. Lub używam TAKI przyrządzik. A że się wije po zabiciu, to jedynie odruchy mięśni.I z tego co pamiętam to nie ma humanitarnych metod zabicia węgorza. Dekapitowany, wypatroszony, bez skóry a jeszcze się wije...
Pozdrawiam, Paweł Woynowski
"MIKRO JEZIORO"- Projektowanie i budowa założeń wodnych w ogrodach, konserwacja i doradztwo.
"PORADNIK" - Oczko Wodne
"MIKRO JEZIORO"- Projektowanie i budowa założeń wodnych w ogrodach, konserwacja i doradztwo.
"PORADNIK" - Oczko Wodne
-
Mozi
Z pewną taką nieśmiałością….Pawel Woynowski pisze: Fakt, opowieść świetnie napisana, a szczególnie te wstawki z Kaszubsciej godki
Przede wszystkim korekta. Nie było żadnych wstawek z „Kaszubsciej Godki”, ino prawda.
Po drugie, staruszek, imieniem Ortwin, bardzo by się obraził, gdyby go nazwać Kaszubą. On był Danzigerem, nie Polakiem, nie Niemcem, nie Kaszubą, tylko Gdańszczaninem. Znałem wielu takich, pomiędzy nimi się wychowałem.
Po trzecie, w opisanej przez Ciebie teorii, iż węgorzom zdarza się opuszczać „głodne” wody, bez dostępu do rzeki i morza brak wyjaśnienia, skąd one w tych wodach bez dostępu się znalazły;
Po czwarte, dziękuję, żadne z twoich stwierdzeń dotyczących przebywania węgorzy w wilgotnej, zroszonej trawie, nie zaprzecza mojemu doświadczeniu. Przypuszczam, że „głodną wodą” była Martwa Wisła, żerowiskiem był system kanałów, a po drodze była podmokła łączka. Ciekawe też jest to, co piszesz o popiele. Popiół wysypany w przeddzień, przez noc zdążył pokryć się rosą, a jak go zagrabiłem, to wybierałem węgorze, jak ulęgałki. Tu również nie ma sprzeczności – zacierały się.
A po piąte, przez dziesiąte, jak będziecie poddawać w nieuzasadnioną wątpliwość moje doniesienia, to się zapętlę w sobie, i nie podam wam innego patentu Ortwina, jak bez kopania wydobywać z ziemi rosówki. Same wychodzą! Gwarantowane! I nie trzeba do tego żadnej czarodziejskiej różdżki. Potrzebne są tylko trzy patyki.
Pozdrawiam niedowiarków.
- Nalewka
- Przyjaciel Forum

- Posty: 6500
- Od: 30 paź 2006, o 12:42
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Działka na Warmii
I bateriaMozi pisze:(...) I nie trzeba do tego żadnej czarodziejskiej różdżki. Potrzebne są tylko trzy patyki.
Pozdrawiam niedowiarków.
"Wyrzuciłem telewizor na śmietnik, a w radiu urwałem gałkę, tak aby nikt z rodziny nie mógł zmienić stacji i teraz jest tylko wasze radio u mnie w domu. I jestem naprawdę wolnym człowiekiem."
- judyta
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 4060
- Od: 10 lut 2008, o 14:08
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: lubelskie
A rymowanka i opowieść świetna! Więcej..więcej...lubię ten tajemniczy wątek zaskrońcowy
serdecznie pozdrawiam, judyta.
U judyty na prowincji ; jud-linki
nadwyżki ogrodowe i parapetowe;
U judyty na prowincji ; jud-linki
nadwyżki ogrodowe i parapetowe;
-
Pawel Woynowski
- Przyjaciel Forum - Ś.P.

- Posty: 1539
- Od: 24 sty 2007, o 11:59
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Mozi nikt nie "podaje w nieuzasadnioną wątpliwość Twoich doniesień", tyle tylko, a myślę że żyję nie wiele krócej niż Ortwin, i z wędką nad wodą spędziłem może 1/5 tego czasu, to o masowej migracji po lądzie, w ciągu jednej nocy całej populacji węgorzy nie słyszałem, i żadne opracowanie dotyczące węgorzy o tym nie wspomina. Owszem spotkałem się z opowieściami o sporadycznej wędrówce pojedynczych sztuk, z czego niektóre pewnie były zaskrońcami. Dlatego zakwalifikowałem ten tekst jako wędkarską opowieść. Bo jak zapewne wiesz w większości przypadków, ilość i wielkość złapanych ryb przez wędkarza, nie wiadomo jak, ale rośnie w miarę upływu czasu i jest wprost proporcjonalna do ilości osób z którymi ten wędkarz rozmawia. To taka moja teoriaMozi pisze: A po piąte, przez dziesiąte, jak będziecie poddawać w nieuzasadnioną wątpliwość moje doniesienia, to się zapętlę w sobie, i nie podam wam innego patentu Ortwina, jak bez kopania wydobywać z ziemi rosówki. Same wychodzą! Gwarantowane! I nie trzeba do tego żadnej czarodziejskiej różdżki. Potrzebne są tylko trzy patyki.
Pozdrawiam niedowiarków.
Nie"zapętlaj się w sobie"
Pozdrawiam, Paweł Woynowski
"MIKRO JEZIORO"- Projektowanie i budowa założeń wodnych w ogrodach, konserwacja i doradztwo.
"PORADNIK" - Oczko Wodne
"MIKRO JEZIORO"- Projektowanie i budowa założeń wodnych w ogrodach, konserwacja i doradztwo.
"PORADNIK" - Oczko Wodne
-
gienia1230
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 8284
- Od: 17 kwie 2008, o 11:49
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Okolice Dębicy
-
Mozi
No, nie, nie ma letko. Najpierw dokończę temat węgorzy. Ostatecznie jakaś kara być musi.Pawel Woynowski pisze: Nie"zapętlaj się w sobie"tylko podrzucaj ten patent patykowy na rosówki. Znam ich kilka, lecz o trzech patykach nie słyszałem. Mam cichą nadzieję, że nie trzeba będzie między nimi latać, tak jak z tymi grabiami, bo wiekowy facet jestem i z lataniem u mnie krucho, preferuję raczej patenty dla leniwców
Po napisaniu ostatniej wiadomości uświadomiłem sobie, jak trudna jest komunikacja pomiędzy ludźmi, i wtedy przypomniałem sobie jeszcze jeden wątek z pierwszej rozmowy z Ortwinem, który wymagał bliższego wyjaśnienia.
Kiedy wymieniał, co jest potrzebne do łapania riba, powiedział także: „musisz miec korba”. Tu już pomyślałem, że dziadzio robie sobie ze mnie jaja. Że co? Że te riby niby takie duże, że je korbą trzeba wywlekać?
Pytam tedy: ale po co mam mieć korbę?
A on, że ta riba to tyle nie będzie. Na to ja, że nieważne ile będzie, tylko do czego ta korba i tu wykonałem gest kręcenia korbą.
Ortwin na to: ty to jestes ale gupi! Do krecenie to jest kurbel , a korba to ty musisz miec, żeby do niego riba wsadzac.
Wreszcie olśnienie: po niemiecku korba to kurbel, der korb to kosz, a wiele koszy to die korbe. Czyli jak ja go pytam, po co mam mieć korbe, to on myśli, że ja go pytam po co mi wiele koszy. Ortwinowi chodziło o to, że trzeba mieć korba, czyli kosza, żeby do niego riba wsadzać.
Później dopiero odkryłem, że Ortwin uważał się za specjalistę od języka polskiego, posiadł bowiem pewną, szczególną umiejętność polskiej deklinacji niemieckich słów, nie zawsze zresztą poprawnie. Nie używał biernika. To było dla niego za trudne, tak jak dla współczesnej, polskiej młodzieży.
A teraz, żeby was pognębić, opowiem, jak belgijscy chłopi stawiali płoty wzdłuż rzeki , żeby im węgorze nie uciekały do rzeki.
Często bywam w Belgii. Kilka lat temu znajomy zaprosił mnie do restauracji należącej do jego rodziców w małej miejscowości Temse, nad rzeką Skaldą (flam. Schelde),we wschodniej Flandrii. No, i fajnie. Dojechaliśmy, spoglądam na szyld, a tam Pailngs Huis, pytam co to znaczy, a znajomy, że to Dom Węgorza.
Żeby nie było, że zmyślam: http://www.palingshuis.be/start.htm
Wspaniała atmosfera, przemili gospodarze, i oczywiście, nie byłbym sobą, gdybym nie opowiedział swojej historii o łapaniu węgorzy w popiele. Gospodarza, jak się później okazało, w trzecim pokoleniu specjalistę od węgorzy, historia ta wcale nie zdziwiła. Potraktował ją z pobłażliwością. – Po co popiół, zapytał. Po co się tak męczyć? Wystarczy postawić w kwietniu płot z gęstej siatki wzdłuż rzeki i one już nie mają jak wrócić do rzeki. Następnie, kiedy jest największy odpływ, w czerwcu, spuszcza się wodę z kanałów na przybrzeżnej łące i wybiera się węgorze. I po co biegać? A rzecz cała polega na tym, że są takie węgorze z szerokim łbem, które odżywiają się głównie żabami, i one wyłażą z rzeki na podmokłe łąki, a kiedy już wyżrą co się da, to wracają do rzeki.
A teraz bonus o patykach.
W Gdańsku, w dzielnicy Stogi jest podmokły lasek, a w lasku tym jeziorko zwane „Pustym Stawem”. Ten staw, chyba wbrew nazwie, nie jest pusty, bo pełno tam było wędkarzy (nie wiem, jak jest teraz), i ci wędkarze to była prawdziwa zmora. Jak stado dzików przekopywali podmokłą glebę w poszukiwaniu rosówek. Kiedyś szliśmy z Ortwinem przez ten las. On pokazał mi zrytą przez wędkarzy ziemię i powiedział, że tak to robi tylko „dziki bidel z las” a Weise Man potrzebuje tylko trzy patyki!
Ułamał gałąź, zrobił z niej trzy patyki. Rozgarnął lekko poszycie w promieniu ok. 2 metrów. Dwa patyki wetknął w ziemię, w odległości ok. 25 centymetrów, a trzecim zaczął stukać pomiędzy tymi dwoma, wetkniętymi w ziemię, w tempie, powiedziałbym „Pas de Trois”, z Jeziora Łabędziego. No, i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki rosówki same wypełzały na wierzch. Tylko zbierać. Sam tego próbowałem wiele razy z różnym skutkiem. Patent Ortwina słabo działa w suchym gruncie, widać suchy słabo przenosi drgania, natomiast w podmokłym, uwodnionym, doskonale.
Ty też byś wyszedł z domu, jak by ci ktoś w bok szafą przypierniczał. Nieprawdaż?
Trzeba tylko zgarnąć wierzchnią warstwę ściółki, żeby pod tym badziewiem rosówki się nie chowały.
No, to by było „na tyle” i życzę powodzenia.
-
Mozi
Kpią z Moziego bywalcy, od kraja do kraja,gienia1230 pisze:Mozi, do tego patentu, jakbyś jeszcze jakiś wierszyk dorzucił.........
A Mozi, prawdomówca, robi sobie jaja.
Mozi mówi prawdę, tak kroczek, po kroczku,
A wychodzą jaja, jak zwykle, na boczku.
Można i w burakach odnaleźć spełnienia.
Jednak czy każy burak, to na pewno gienia?
Jest taka ustawa, po Łacinie to Lex:
Nie ufaj ochronie, co ci da Marloex.
Zaklinacz nie zmoże czystej prawdy sektor.
Po Łacinie brzmi to tak: Caveat Emptor.
Niech mnie jeszcze ino ktoś tutaj podbechta,
Wyrzucę Marloex. Kupię sobie Hechta



