Tydzień rozpoczęłam dość ostro, bo i plany miałam ambitne. W poniedziałek odwaliłam kawał roboty, do domu wróciłam urobiona jak głupi osioł, a brudna byłam jak kocmołuch. Wczoraj musiałam odpuścić, zmęczenie materiału- pesel mocno dało o sobie znać. Coś zrobiłam, ale nie tak ambitnie, nie tak dużo. Zgrabiłam rano liście, a po godzinie z powrotem ich spadło dużo, w ogóle nie widać było mojej pracy

Plany miałam na dziś, ale przez mgłę nie wychodzę, może opadnie do południa, słońce wyjdzie i uda mi się zrobić to co zaplanowałam. Czas przygotować grządkę pod czosnek, jedną rabatkę wyplewić i obowiązkowe grabienie, dzisiaj zacznę potrząsać gałęziami, może większość liści uda mi się strzepać.
Lucynko ja się cieszę z ciepłej pogody, jest przyjemnie, fajnie się pracuje w ogrodzie, a co najważniejsze człowiek oszczędza na ogrzewaniu. Chyba już niedługo będziemy się cieszyli piękną pogodą, zapowiadają w przyszłym tygodniu nadejście zimna. Powoli trzeba będzie kończyć sezon.
Masz rację ogród jest dla mnie dużą przyjemnością, odskocznią, pomimo trudności tegorocznych dałam radę wszystko ogarnąć, syn wpadał bardzo rzadko, dla niego zostawiałam prace z którymi sama nie dawałam rady. Jeszcze czeka go duży bukszpan do wykopania.
Wychodzimy na prostą, ja jak zawsze jestem pełna optymizmu, nie poddaję się. Dziękuję

Iwonko jak czytam Twoje słowa, od razu przychodzi mi odpowiedz, każdy ma swojego sąsiada


Jesień mamy piękną, chwilo trwaj....
Igo ja miałam takiego lenia wczorajszego popołudnia, nie miałam siły za bardzo przeforsowałam się w poniedziałek. Więc wzięłam książkę i czytałam siedząc pod jabłonką, co chwilę strzepując z siebie jakiś spadający liść.
Dzisiejsze plany mgła mi pokrzyżowała, więc nadrabiam zaległości forumowe.







