Dziś udało mi się dotrzeć na działkę we właściwym (czyli ciepłym) stroju.
Pogodna zmieniała się trzykrotnie. Trzy razy zbierałam się do domu. Ale zwlekałam, bo miałam ciepłą herbatę... i znów wychodziło słońce. Tym samym trzy razy rozbierałam się do samej koszulki, podczas prac i słońca, oraz ubierałam się w grubą "alaskę" czapkę rekawice i szalik, podczas gdy wiało i padał grad...Sama była zadziwiona, że tak zmienna może być pogoda. Zupełnie jak w górach...
Mam też oznaki wiosny!
Tulipany czerwone, spod jabłoni, które dostałam w podarunku od miłej Sąsiadki:

Śniedki:

Bez:

Poza tym nie mogłam nacieszyć się ziemią...Odmarzła! Jest...aksamitna...!!!
Nie jest już taka "gliniasta", jak gdy pada i jest mokro....

Nie sądziłam, że się uda...ale wyciągnęłam grabie, i tak na próbę...a okazało się że już da się pracować!!!
Tylko tak po wierzchu, wygładziłam grządki, na których sa tulipany i żonkile...Będę je musiała wyrównać, bo są górki i dołki...


Poza tym okazało się, że cały żywopłot, od strony scieżki jest podsadzony ...różami. Tylko bardzo osłabłymi...



Powinnam je teraz pościnać????
Chciałam też podziękować za rady co do sposobu kopania ziemi! Naprawdę cała darń rozłożyła się wspaniale, powstała świetna warstwa kompostu, wystarczy trącić skiby grabiami i po zimie, wspaniale się rozkłada w ziemię...Myślałam, że będę musiała wytrzepywać ją , zbierać multum patyków, kłączy korzeni...a to wcale nie tak dużo....większość rozpadła się w glebę...
To najbardziej mnie martwiło, że będzie druga tak wielka praca jak to skopanie. Ale to jest o niebo lżejsza praca!Mam nadzieję, ze zdołam zatem zagrabić ten teren na warzywniak...
Powinnam niebawem posiać do gruntu marchew i pietruszkę, koperek...