No cóż - tak bywa czasami. U mnie nie ma zimy bez strat.
Basiu - pelargonie przechowuję w chłodzie (pomieszczenie jasne ale to jest poddasze i temp. jest tak do 10 stopni na plusie) w skrzynkach, w których rosły latem. Podlewałam je minimalnie - chyba tak raz na miesiąc. Teraz oberwałam wszystkie uschłe i zielone listki. Dodatkowo je przycięłam - tak na trzy, cztery oczka. I już niedługo przeniosę do cieplejszego i widniejszego pomieszczenia (tu czytaj na parapety do północnego pokoju). I wtedy zwiększamy podlewanie, a nawet nieco zasilamy już nawozem do kwitnących. Przychodzi koniec kwietnia, a może ciut wcześniej - przesadzę je do nowej, świeżutkiej ziemi i po 15 maja - na balkony.
Wcześniej, to ja trzymałam to wszystko co zielonego w zimie na nich wyrastało i nie skracałam ich - wtedy one były takie wątłe wybujałe i słabiutko kwitły latem.
A zobacz jak rosły w tym sezonie u mnie:


