Raju, jak mi się podoba to zdanie! :
mój 2 rok w dolinie to był rok porazek......
okazało się ze wiedza teoretyczna i górska praktyka to litera Y
Nieco parafrazy i zabrzmi tak:
Okazało się, że wiedza nizinna i górska, to ....
Ale tak naprawdę, to tego zdania i emocji, nie zrozumie nikt,
któremu świat nie wywrócił się do góry nogami.
Wszystkie reguły ogrodnicze, obowiązujące w normalnej, ciepłej Polsce,
kompletnie nie maja zastosowania.
We Wrocławiu, róze kwitna w listopadzie i można je swobodnie sadzić często nawet w grudniu. Tu w październiku, często już leży śnieg.
Na nizinach - 20C to klęska żywiołowa, tu- ciepła zima.
Wegetacja ?
Skrócona o dwa miesiące, a część zasiewów charkterystycznych
dla naszych nizin - kukurydza, rzepak, arbuzy, dynie - tu całkiem nieznane.
Nie ten klimat, nie ta kultura rolna.
Zresztą, czy w górach w ogóle można mówić o kulturze rolnej?
Oj, smoczyco, ale Cię wywiało w straszliwe odludzie
Hihiihihii, za to będzie tylko jeden plus- świetna cera!
