Ogródki posiadam dwa od dawien dawna, lecz teraz będę karczować do zera jeden z nich, założony bez ładu i składu, dość zaniedbany przez moich rodziców ;P
Obecny teren pod ogród to jakieś 18 x 23m (w tym podjazd) od frontu domu. Dwa metry za płotem jest las dębowo - sosnowy. Wspominam o nim, gdyż produkuje cień będąc od południa.
Gleba kiepska, raczej zasadowa, nawozić świeżej nie zamierzam - czasem rzucę kompost.
Chciałbym zasadzić w charakterze solitera kilka różnych gatunków drzew formując je w jedno (jakkolwiek to brzmi).
Rozmyślam na tym i przegrzebuję otchłań sieci, by mieć pewność, że drzewka będą miały wzbliżone tempo wzrostu, wymagania jak i będą w stanie znosić towarzystwo swoich sąsiadów.
Główny cel do osiągnięcia - musi wyglądać ciekawie
Cele poboczne to zimozieloność, lub też niezrzucanie liści na zimę oraz osiągalne w naszym klimacie kwitnienie.
Pierwsza koncepcja to mieszanina platana z klonem czerwonym (wiem wolno rośnie), tulipanowcem oraz kasztanowcem.
Zalety - szybko osiągną znośne kształty,
Wady - trzeba się liczyć, że realnie zakwitnie tylko kasztan, a zimą wszystko będzie łyse.
Koncepcja druga opiera się na świerkach - serbskim, srebrnym, i znów wolnorosnącym białoboku.
Zalety - cały rok bedzie wyglądać podobnie
Wady - o ile po jakimś czasie nie zrzuci igieł od spodu, w końcu będzie splątaną gęstwiną. Zarazy też się obawiam, u sąsiada świerki jakieś takie łysawe...
Chętnie bym usłyszał Wasze opinie, czy ktoś już formował w ten sposób drzewka różnych gatunków? Jak zniosło to próbę czasu?
Tak dla jasności, chciałbym osiągnąć taki efekt, lecz z 4, 5 roślin:
