Witam pięknie! Bardzo się cieszę, że mogę się na coś przydać i bardzo mi miło z powodu Waszych miłych słów

. Oj KaRo, przegoniłaś mnie po Szczecinie, przegoniłaś

, bo ja, nieodrodna córa szkocko-żydowska (pozdrawiam obie sympatyczne nacje) gdzie się da pieszo chodzę, bo taniej

i do tego ekologicznie...
Oj, w stresie(bo jam dokładna) rzuciłam się na wszelkie domowe archiwa w sprawie liścia. Z ręką na sercu to ja ten liść po prostu podniosłam z ziemi nie przebierając, ot, taki przypadkowy ze stosu identycznych, zakładając, że MUSI być to liść paulowni, bo nijak nie pasuje do niczego co rośnie w pobliżu. Liście faktycznie mogą się od siebie różnić, wszystko zależy od wieku czy kondycji drzewa, klimatu, czy jest cięte czy nie. Liście młodziutkiej paulowni, która "strzeliła" tegorocznym pędem są przecież nienaturalnie olbrzymie(toż to liście siewki) w porównaniu z liśćmi z okazu dorosłego drzewa. Wystarczy też zasilić młode drzewo i już mamy większe liście niż normalnie przystało. Ja w zeszłym roku hojnie "sypnęłam" nawozem swojemu miłorzębowi i otrzymałam absolutnie czarnobylskie liście wcięte aż po ogonek... Oj się zapędziłam, ale zmartwiłam się tym liściem... Z drugiej strony nie ma wyjścia żeby to nie był liść paulowni(no chyba, że się mylę, w myśl zasady, że "zawsze mam rację, chyba, że... faktycznie jej nie mam"

)
Tak, Szczecin jest cudowną puszką z zaskakującymi okazami. Z bardziej znanych mamy tu katalpę, miłorząb( i to jeden z potencjalnymi zaczątkami "czi- czi"), tulipanowiec(w tym jeden stary okaz uznany za pomnik przyrody, i to w dodatku w otulinie Puszczy Bukowej, oj, gdyby Nocny- Drwal się o tym dowiedział), glediczję, kłęk kanadyjski, sosnę Jeffreya(o korze pachnącej ciasteczkami), sosnę Schwerina(30 cm szyszki!), karaganę, ambrowca, oczar, grujecznik, kłokoczkę, platana, bożodrzew i... całą masę świetności, której swoim okiem profana nie jestem w stanie objąć.
Zdjęcia kwitnącej paulowni z największą przyjemnością zrobię i z nie mniejszą zamieszczę.
Tak, moja passiflora, vito, zawiązuje owoce, nawet niektóre są pełne.
W sprawie paulowni wyczytałam jeszcze, że ona zawiązuje kwiaty jesienią poprzedniego roku (no jak jaśminowiec jaki) i ... to jest może klucz do "kwitnieniowego" sukcesu? Te pączki na gałązce, które KaRo zamieściłaś to, wychodzi na to, przygotowane kwiatki na rok następny. Ta nasza szczecińska paulownia, wypisz, wymaluj, jest hmmm... upstrzona takimi kwiatostanami, u podstawy których tkwią jeszcze jajowate torebki z/po nasionach.
No i jak zwykle "nagadałam sie".... Pozdrawiam!
