"Ziemia" doniczkowa kupowana w kwiaciarniach, marketach itp. to nie żadna ziemia tylko wysterylizowany substrat torfowy nie mający nic wspólnego z podłożem, w którym rosną rośliny w naturze. Nie ma w nim żadnego życia biologicznego ani nasion chwastów (to jedyna zaleta

). Osobiście wolę użyć zwykłej ogrodowej ziemi albo kompostu dodać trochę piasku, ew. keramzytu i w tym sadzić rośliny. Piszą, żeby nie brać ziemi z ogrodu bo patogeny, szkodniki, śmiercionośne zarodniki grzybów itp. Być może, nawet czasami dżdżownice ryją wśród korzeni, ale i tak wolę 100 razy bardziej użyć takiego podłoża niż tzw, "ziemi doniczkowej" ze sklepu. Mam delikatne rośliny rosnące w zabójczym, naturalnym podłożu z ogrodu które świetnie się czują w towarzystwie nicieni, dżdżownic itp.
Zauważyliście co dzieje się z ziemią ze sklepu po przesuszeniu? Ubywa jej tak ze 25% objętości, zaczyna odchodzić od ścianek doniczki i jak podlewacie to woda spływa po ściankach prosto na podstawkę (o ile doniczka ma otwory odpływowe

). Żeby nasączyć takie skurczone podłoże trzeba wstawić donicę do wody i potrzymać z 10 min. No i oczywiście biała pleśń na powierzchni... To nie wina wody, możecie podlewać destylowaną a pleśń i tak się pojawi.
Jeśli ktoś używał ogrodowego kompostu jako bazy podłoża dla kwiatów ten wie, że pleśń na takim podłożu nie wyrasta (kompost zawiera naturalne antybiotyki), po drugie zachowuje ono gruzełkowatą strukturę nawet po przesuszeniu i nie kurczy się.
Gdy nie miałem ogrodu i nie mogłem robić kompostu wolałem pojechać do lasu i drapnąć trochę podłoża (to wysoce nielegalne, wiem, wiem) niż kupować badziewie ze sklepu.
pozdrawiam, arkandor.