W.o...Naszych futrzakach - 1cz.(06.04-06.11)

Sekcja uporządkowana tematycznie. Wątki kwalifikuje tylko Administrator.
ODPOWIEDZ
Erazm
Przyjaciel Forum - gold
Przyjaciel Forum - gold
Posty: 6950
Od: 17 sie 2005, o 13:10
Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
Lokalizacja: centrum

Post »

KaRo pisze:To smutny moment Elizo :cry: ...
Tak. Ja też niedawno bo rok temu straciłem przyjaciela moją suczkę "Melę". ;:110
Pozdrawiam Andrzej.
Awatar użytkownika
Eliza
---
Posty: 489
Od: 7 wrz 2005, o 14:19
Lokalizacja: Olsztyn

Post »

Na śmieć zawsze nie jest pora. Śmierć zawsze przychodzi za wcześnie. jeśli jest życie to jest i śmierć tylko dlaczego tak trudno to znieść.
Dzisiaj słońce nie tak pieknie świeci i liście jakoś smutno szeleszczą. Niby dzień jak co dzień a taki inny...
Dziękuję za wszystkie dobre słowa, za wsparcie i zrozumienie.
;:167 Eliza
Być wolnym to móc nie kłamać
(Albert Camus)
Awatar użytkownika
basiakam
Przyjaciel Forum - weteran
Przyjaciel Forum - weteran
Posty: 112
Od: 17 sie 2006, o 18:48
Lokalizacja: Szczecin

Post »

;:167 ;:98
Basia
Awatar użytkownika
Eliza
---
Posty: 489
Od: 7 wrz 2005, o 14:19
Lokalizacja: Olsztyn

Post »

Mija druga doba od śmierci Tiny a my wciąż zastanawiamy się czy popełniliśmy jakiś błąd w opiece nad nią. Każdy kąt przypomina nam ją. Miejsca gdzie lubiła leżeć, to jak biegała i bawiła się tak teraz bolą.
Zrobiło się strasznie pusto, choć mamy przecież jeszcze 3 koty. Ale one są inne, one mają swoje życie i nie sa tak zawiązane z nami jak była Tina.
Nigdy w życiu tak bardzo nie bolała śmierć kota. Ktoś powie przecież to tylko kot...
Ale to był kot niezwykły, wierzcie mi bo znam się na kotach.
Być wolnym to móc nie kłamać
(Albert Camus)
Awatar użytkownika
Eliza
---
Posty: 489
Od: 7 wrz 2005, o 14:19
Lokalizacja: Olsztyn

Post »

Dzisiaj zaczynam cykl opowiadania o Tinie mojej ukochanej koteczce, która odeszła od nas 12 września tego roku

Cóż warte jest kocie życie????
[Część I Zaczynać życie od choroby..


Tina urodziła się 5 czerwca 2002 roku w mieszkaniu gdzie kobieta miała 49 kotów.
Było lato, mieliśmy już 2 koty Johniego i kilkumiesięczną Cinkę oraz tchórzofretkę. Kiedy więc któregoś dnia przyszedł do mnie mąż do pracy z błyszczącymi oczami wiedziałam że cos się szykuje. Siadł na krześle odchylił koszule i powiedział NIE WYTRZYMAŁEM I KUPIŁEM. Zobaczyłam malutkie zwierzątko i bardzo śmiesznym ubarwieniu ale o wymarzonym przez mojego męża czyli mieszanka czarnego, rudego i białego. Miała śmieszny szeroki pyszczek granatowe oczy i długą sierść , która była tak delikatna jak puch. Zobaczyłam malutki czarny nosek jak guziczek i szerokie białe łapki. Była śliczna, ale nie od razu ją pokochałam.
Powiedziałam mężowi czyś ty zwariował, co zrobimy z tak liczbą kotów??
Tina miała piękna budowę ciała, to miała być kotka norweska, ale więcej miała z persa niż z norweskiego. Dla nas nie było to istotne. Tina jadła kaszke dla dzieci. Na początku dostała kilka bęcków od Cinki, Johny tylko przyglądał się jej z zaciekawieniem.. Pomieszkała u nas zaledwie kilka dni gdy któregoś ranka zobaczyliśmy wyciek z nosa. Już tego samego dnia pojechaliśmy do lekarza, który postawił niestety dobrą diagnozę - katar koci. Katar koci to choroba bardzo ciężka nie leczona kończy się śmiercią a w najlepszym przypadku trwałym uszkodzeniem oczu. Tina dostała antybiotyki, co miało ja ochronić przed wtórna infekcją. Niestety nie uchroniło. Kotka zaczęła strasznie chorować, jej stan pogarszał się z dnia na dzień, pomimo najlepszej opieki . Miała robione inhalacje, siedziała w bucie ogrzewanym. Długotrwałe leczenie , wizyty u lekarzy ,nie uchroniły ja przed najgorszym- Tina odmówiła jedzenia. W zasadzie dla przeciętnego opiekuna oznacza to śmierć zwierzaka. Jednak my nie daliśmy za wygraną. Tina była karmiona strzykawką, w małych porcyjkach, wiele razy dziennie. Jednak stan jej zdrowia był nadal ciężki.
Wkrótce okazało się że to nie koniec problemów. Pewnego dnia zobaczyliśmy objawy kataru kociego u leciwego już wtedy 17 latka Johniego i niewiele starszej od Tiny Cinki. Któregoś popołudnia ręce opadły mi z niemocy. Miałam koło siebie 3 koty chore leżące i smutne w ciężkim stanie. cdn
Być wolnym to móc nie kłamać
(Albert Camus)
Timka

Post »

Elizo bardzo to smutne :cry:
ale piszesz pięknie :wink:
czekam na ciąg dalszy
prawie mojej
forumowej imienniczki(Timka)
Awatar użytkownika
agrazka
Przyjaciel Forum
Przyjaciel Forum
Posty: 3193
Od: 22 maja 2005, o 23:39
Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Post »

:( ja też czekam na dalszą część - wiem musisz odpocząć, rozumiem.
serdecznie - Grażyna - Mój ogród...
aurynka
---
Posty: 2061
Od: 26 wrz 2006, o 14:28

Post »

...kocham wszystkie zwierzątka i jak to czytam, to łzy same cisną się do oczu.... :cry: :cry:
Mariola54
Przyjaciel Forum - gold
Przyjaciel Forum - gold
Posty: 4858
Od: 11 wrz 2006, o 00:33
Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
Lokalizacja: kujawy

Post »

Rozumiem Elizę.
Też kilka lat temu mąż pochował na działce
jamniczka.
Awatar użytkownika
Eliza
---
Posty: 489
Od: 7 wrz 2005, o 14:19
Lokalizacja: Olsztyn

Post »

Moi drodzy dalsza część opowieści o Tinie w piatek, po prostu zostawiłam przypadkowo dyskietkę w pracy a jestem teraz na urlopie. Jak widzicie musiałam odczekać trochę czasu gdyż zaraz po śmierci Tiny pisanie o niej było zbyt trudne. :cry:
Być wolnym to móc nie kłamać
(Albert Camus)
Awatar użytkownika
Eliza
---
Posty: 489
Od: 7 wrz 2005, o 14:19
Lokalizacja: Olsztyn

Post »

Częśc II
Zakoceni wariaci.
Szukaliśmy ostatniej deski ratunku. Tą deską miał być serocat surowica z przeciwciałami podawana kotom aby ułatwić organizmowi walkę z infekcją. Niestety w całym Olsztynie serokatu nie można było dostać. Ogarnął nas wielki żal że takie preparaty są dla psów a dla kotów nie. Romil zaczął dzwonić do lecznic w Warszawie. Wreszcie udało się znaleźć lecznicę posiadającą preparat. Był sierpień gnaliśmy po lek jak wariaci . Pierwszy raz w życiu trasę 220 km pokonaliśmy w zaledwie 1,5 h, właściwie tylko dlatego że było święto kościelne i pusto na trasie. 2 butelkami serokatu powróciliśmy i szybko zaczęliśmy podawać kotom. Musiałam wtedy przełamać barierę strachu i niepewności i nauczyć się robić iniekcje. Poskutkowało. Zaledwie kilka dni po zastrzykach nastąpiła zdecydowana poprawa stanu zdrowia. Wtedy po raz pierwszy nasza mała Tina zaczęła samodzielnie jeść. Ale była radocha w domu. Zaraz po tym zaczęła interesować się światem i bawić się. Pozostałe koty tez dochodziły do zdrowia. Już wydawało się że wszystko skończy się dobrze ale któregoś dnia….
Być wolnym to móc nie kłamać
(Albert Camus)
Awatar użytkownika
Eliza
---
Posty: 489
Od: 7 wrz 2005, o 14:19
Lokalizacja: Olsztyn

Post »

Część III
Skazana przez lekarzy na śmierć.
Pewnego dnia zobaczyliśmy na głowie Tiny jakąś opuchliznę. Opuchlizna obejmowała miejsca czoła i sklepiania czaszki głowy. Wizyta u lekarza nie dała pewności co to jest. Dostała antybiotyk, ale w zasadzie opuchlizna nie zniknęła. Kolejne wizyty u lekarzy skończyły się wykonaniem prześwietlenia głowy i postawieniem diagnozy: przepuklina opon mózgowych. Stwierdzono dziurę w czaszce jako wadę rozwojową, która nie da się leczyć.
Diagnoza była jedna : wkrótce nastąpią zmiany neurologiczne i śmierć zwierzęcia. Zadawaliśmy sobie pytanie dlaczego tak się dzieje że taka mała istotka musi byś skazana na śmierć, tyle walczyliśmy o jej życie…
Romil dzwonił po klinikach weterynaryjnych w całej Polsce z nadzieją że któraś z nich podejmie się zrobienia protezy na czaszkę. Okazało się jednak że dziura w czaszce jest tak duża, że nie nadaje się do robienia protezy(diagnoza lekarza) Kolejne konsultacje z lekarzami pracującymi na Uniwersytecie Warmińsko -Mazurskim potwierdzały wcześniejszą diagnozę. Tymczasem Tina czuła się całkiem nie źle . Biegała z drugą kotką a my z lękiem czekaliśmy na objawy neurologiczne.
Był 1 listopada 2002 roku. Tina biegała i kopała się w zabawie ze swoją koleżanką Cinką. Nagle zauważyłam że na czole pojawiła się biaława wydzielina. Zaczęłam wołać Romila żeby zobaczył jak to wygląda. Byłam szczęśliwa bo ta wydzielina to była ROPA. Przecież płyn mózgowo rdzeniowy jest przezroczysty!! Zobacz ! prawie wrzeszczałam to nie przepuklina to ropień! Wycisnęłam ropę, ale niestety wkrótce następowało odnowienie wydzieliny. Powstała tkanka ropotwórcza. Wizyta u innego całkiem nowego lekarza trochę utemperowała naszą radość. Lekarz wprawdzie potwierdził, że to ropień ale wcale nie wykluczył on występowania przepukliny opon mózgowych. Zdecydowaliśmy się na ponowne prześwietlenie głowy. Czas czekania na wynik pamiętam do dzisiaj . Nadzieja przewijała się z lękiem. Wreszcie moment oglądania czaszki. Lekarz długo patrzył i nic nie mówił… Wreszcie powoli z niepewnością stwierdził „ja tu dziury nie widzę”. Na takie orzeczenie czekaliśmy. Jak to się stało że 4 innych lekarzy orzekło przepuklinę ? Jak to się stało że wszyscy pomylili się w swojej diagnozie? Jak to się stało że jeden lekarz z innej kliniki powalił całą diagnozę? Co byłoby gdybyśmy uwierzyli diagnozę wymieniowych 4 lekarzy? Czy czasem ktoś inny nie dokonałby eutanazji zwierzęcia myśląc że jest śmiertelnie chory? Pewnie tak. Ale nasz upór i nadzieja nie pozwoliły na to. cdn
Być wolnym to móc nie kłamać
(Albert Camus)
Awatar użytkownika
agrazka
Przyjaciel Forum
Przyjaciel Forum
Posty: 3193
Od: 22 maja 2005, o 23:39
Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Post »

nie wiem co napisać... :(
serdecznie - Grażyna - Mój ogród...
ODPOWIEDZ

Wróć do „WSZYSTKO o... Bazy wiedzy użytecznej”