No tak, to jest jakis plusOsmunda pisze: to czasem ułatwia życie i komunikację i jakieś ustalenia jadłospisowe.
To w sumie zależy kto komu gotuje ;)Kto jest w takim "mieszanym" związku wie jak trudno czasem pogodzić różne jedzeniowe potrzeby.
Ja mam w domu alergika, który autentycznie puchnie od ryb i orzechów (w ilu produktach są orzechy, to mózg się lasuje!) i wystarczy do tego sam kontakt zewnętrzny. Zjedzenie niewielkiej ilości prawdopodobnie skończyłoby się tragicznie. Mam cukrzyka, który dieta - wiadomo, ale jest bardzo mięsożerny. I ja, która ortodoksyjną wegetarianką nie jestem, ale mięsa unikam, bo nie lubie i nie potrzebuję, a że to ja zajmuję się gotowaniem, więc staram się robić tak, żebym przecież miała przyjemność z jedzenia, a nie jadła to, co muszę, bo w domu jedzą. Gimnastykować się czasem trzeba, ale da się