Foxowej urosło cz 2
- Foxowa
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 4804
- Od: 11 kwie 2017, o 06:55
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Krk/BB
Re: Foxowej urosło cz 2
Wszystkich żal bo w sumie nie przywiozłam nic, a naobiecywałam mamie,że tyyle warzyw będzie, że nie przejemy.
A tu og?rka ani p?ł, krzaki są z korzeniami wyrwane. Cukinię zerwałam jedną małą gdzie powinnam mieć urodzaj nie do przejedzenia, bo nasadziłam masę krzaków i owoce się zawiązywały ( z tego co pokazywałam tylko 1 owoc zerwałam wcześniej i resztę zostawiłam do dojrzewania). Ż?łtej narastało pełno, a nie zjadlam żadnej.
Na fasolę narzekałam, ze za gęsto a nie ma teraz po niej śladu.
Nie ma wiśni ani porzeczek. Agresty już wcześniej zniknęły.
W sumie to sobie mogę trawę podjeść, bo tylko ona została.
A nie, przepraszam, zostały mi jeszcze papryczki .
Ciekawe czemu na to typ się nie połasił. Może wiedział,że są ostre?
A wracając do wsiowych spraw. Dziś znowu ratowałam takiego koleżkę.
Zaplątał się w siatkę i to co gorsza szyją.
Dawno nie miałam takiej akcji. Już chyba nie miał siły więc leżał z pętlą na gardle i ledwo dychał. Jak podeszłam to zaczął się rzucać tak, że zacisnął sobie pętlę na całego i zaczęło z niego uchodzić życie. Na moment stracił przytomność, więc żeby go uratować stoczyłam walkę z siatką przecinając ją ... własnymi zębami, bo oczywiście mam szczęście i jak się coś dzieje to zawsze jestem sama z ofiarą. Nooo... jeszcze Waldemar był i chciał pomóc, ale zostawienie go z ptakiem mogło się skończyć różnie, z naciskiem na skończyć.
Udało mi się na szczęscie wyrwać go z kawałem siatki i w domu w atmosferze walki odsupłać go z tej ciasnej obroży. Dlugo nie m?gł dojść do siebie, dałam mu wody z cukrem i jakoś go postawiłam na nogi. Oatatecznie poderwał się i odleciał. Ufff.. całe szczęście.
Oczywiście siatka już rozmontowana i wyrzucona do szopy. To było max p?ł metra żeby Waldek nie przelatywał pod krzakami gdzie nie byłam w stanie zagrodzić. Jak widać o p?ł metra za dużo.
A tu og?rka ani p?ł, krzaki są z korzeniami wyrwane. Cukinię zerwałam jedną małą gdzie powinnam mieć urodzaj nie do przejedzenia, bo nasadziłam masę krzaków i owoce się zawiązywały ( z tego co pokazywałam tylko 1 owoc zerwałam wcześniej i resztę zostawiłam do dojrzewania). Ż?łtej narastało pełno, a nie zjadlam żadnej.
Na fasolę narzekałam, ze za gęsto a nie ma teraz po niej śladu.
Nie ma wiśni ani porzeczek. Agresty już wcześniej zniknęły.
W sumie to sobie mogę trawę podjeść, bo tylko ona została.
A nie, przepraszam, zostały mi jeszcze papryczki .
Ciekawe czemu na to typ się nie połasił. Może wiedział,że są ostre?
A wracając do wsiowych spraw. Dziś znowu ratowałam takiego koleżkę.
Zaplątał się w siatkę i to co gorsza szyją.
Dawno nie miałam takiej akcji. Już chyba nie miał siły więc leżał z pętlą na gardle i ledwo dychał. Jak podeszłam to zaczął się rzucać tak, że zacisnął sobie pętlę na całego i zaczęło z niego uchodzić życie. Na moment stracił przytomność, więc żeby go uratować stoczyłam walkę z siatką przecinając ją ... własnymi zębami, bo oczywiście mam szczęście i jak się coś dzieje to zawsze jestem sama z ofiarą. Nooo... jeszcze Waldemar był i chciał pomóc, ale zostawienie go z ptakiem mogło się skończyć różnie, z naciskiem na skończyć.
Udało mi się na szczęscie wyrwać go z kawałem siatki i w domu w atmosferze walki odsupłać go z tej ciasnej obroży. Dlugo nie m?gł dojść do siebie, dałam mu wody z cukrem i jakoś go postawiłam na nogi. Oatatecznie poderwał się i odleciał. Ufff.. całe szczęście.
Oczywiście siatka już rozmontowana i wyrzucona do szopy. To było max p?ł metra żeby Waldek nie przelatywał pod krzakami gdzie nie byłam w stanie zagrodzić. Jak widać o p?ł metra za dużo.
- Foxowa
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 4804
- Od: 11 kwie 2017, o 06:55
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Krk/BB
Re: Foxowej urosło cz 2
No i laba się skończyła
Ahhh, że to nie może trwać w nieskończoność. Tak fajnie było.
Poranek więc spędzam pijąc kawusię w ogr?dku, podglądam leśne zwierzaki i oglądam moje roślinki.
Wszystko op?źnione,ale co tam. To akurat koktajle więc może do jesieni uda się jakiś owocek wyhodować. Kwiaty są. I tak lepiej wyglądają od grządkowych.
2 ostatnie dni mi upłynęły na pracach z drewnem. Trochę tego było...
Okorowałam, pocięłam sobie trochę krążk?w a drobne patyczki przepuściłam przez maszynę. Narobiłam masę trocin, a raczej zrębków, kt?rymi podsypałam swoje roślinki. Wreszcie ruszyłam do skarpy za tipi, gdzie już spoglądałam z obrzydzeniem od dłuższego czasu. Nie zrobiłam tam jakiejś wielkiej rewolucji ale jest o tyle czyściej, że wyrwałam trawy i zasypałam wszystko tak, że na gł?wny plan wyszły wreszcie moje wrzosy.
Zauważyłam też sporo siewek wrzosowych i młodych krzaczk?w, niekt?re muszę poprzesadzać, bo znalazły się na przejściu i m?j tato je kosi. Mam juz dla nich miejsce na skarpie.
Lepsze zdjęcia będą jak wrócę do domu i zgram z aparatu. Choć tu też szału nie ma i zaczynam być z nim poważnie skł?cona. Ciągle się zarzekam, że kupię sobie nowy, ale zawsze finans jest tak kruchy, że taki plan staje się tylko marzeniem odkładanym w czasie.
Jedynie mi szkoda kiedy umykają mi swietne ujęcia. Gdyby aparat wyrobił to miałabym foty bociana czarnego i żmiji zygzakowatej, bardzo dobre foto nisko lecącego ptaka drapieżnego, wiewiórek, dzięcioł?w itd itd. A z ptaków leśnych to bym mogła zrobić cały album. Ale no c?ż.
Ahhh, że to nie może trwać w nieskończoność. Tak fajnie było.
Poranek więc spędzam pijąc kawusię w ogr?dku, podglądam leśne zwierzaki i oglądam moje roślinki.
Wszystko op?źnione,ale co tam. To akurat koktajle więc może do jesieni uda się jakiś owocek wyhodować. Kwiaty są. I tak lepiej wyglądają od grządkowych.
2 ostatnie dni mi upłynęły na pracach z drewnem. Trochę tego było...
Okorowałam, pocięłam sobie trochę krążk?w a drobne patyczki przepuściłam przez maszynę. Narobiłam masę trocin, a raczej zrębków, kt?rymi podsypałam swoje roślinki. Wreszcie ruszyłam do skarpy za tipi, gdzie już spoglądałam z obrzydzeniem od dłuższego czasu. Nie zrobiłam tam jakiejś wielkiej rewolucji ale jest o tyle czyściej, że wyrwałam trawy i zasypałam wszystko tak, że na gł?wny plan wyszły wreszcie moje wrzosy.
Zauważyłam też sporo siewek wrzosowych i młodych krzaczk?w, niekt?re muszę poprzesadzać, bo znalazły się na przejściu i m?j tato je kosi. Mam juz dla nich miejsce na skarpie.
Lepsze zdjęcia będą jak wrócę do domu i zgram z aparatu. Choć tu też szału nie ma i zaczynam być z nim poważnie skł?cona. Ciągle się zarzekam, że kupię sobie nowy, ale zawsze finans jest tak kruchy, że taki plan staje się tylko marzeniem odkładanym w czasie.
Jedynie mi szkoda kiedy umykają mi swietne ujęcia. Gdyby aparat wyrobił to miałabym foty bociana czarnego i żmiji zygzakowatej, bardzo dobre foto nisko lecącego ptaka drapieżnego, wiewiórek, dzięcioł?w itd itd. A z ptaków leśnych to bym mogła zrobić cały album. Ale no c?ż.
- Igala
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2621
- Od: 11 gru 2012, o 19:25
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Małopolska
Re: Foxowej urosło cz 2
Fajne zdjęcie; pies kontempluje widoki Piękna panorama. Ty też z tych co zawsze sobie robotę znajdą nawet w te upały. U mnie też wszystko opóżnione, nawet floksy nie wszystkie kwitną. Gorąco, ciemne chmury, wietrzysko ale ani kropli deszczu. Znowu czeka mnie solidne podlewanie.
Zapraszam serdecznie! Iga
Kontrolowana dzikość cz.2
Kontrolowana dzikość cz.2
- Foxowa
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 4804
- Od: 11 kwie 2017, o 06:55
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Krk/BB
Re: Foxowej urosło cz 2
Iga
Taak, nie umiem sobie posiedzieć. Byle co ale coś robić. A prace z drewnem mnie szczególnie kuszą. Śmiałam się nawet, że zadzwonię do szefa i powiem, że nie wracam, bo się przekwalifikowałam na drwala i zostaję . O wiele bardziej cieszy mnie zmęczenie po solidnej wykonanej pracy niż takie siedzenie na dupsku i obsługa klienta.
Do diabła. Tyle napisałam, wkleiłam masę fotek, a tu - pyk, wywaliło mnie i już się nie dało odzyskać
No to jeszcze raz.
Wróciłam ze wsi do miasta i już tęsknię. W mieście duszno i parno, betony przypominają o sobie jak mogą i powodują u mnie ogólne otępienie i senność. Nie ma porównania - w lesie nie czuło się tak upału, tu idzie się udusić.
Góry mnie pożegnały najpiękniej jak potrafiły, aż smutno było jechać.
Rano pod taras przyszła do mnie na odprawę wiewiórka. Codziennie przychodzi, czasem nawet z ciemnobrązową koleżanką. Smieję się, że wpada na kawę, ale w rzeczywistości jest bardziej interesowna - przychodzi po orzeszki, które jej zawsze podrzucam do pojemnika wiszącego na drzewie.
Mam tez takie widoki
Mówimy na nie "orzełki" ale w rzeczywistości to inne drapieżniki. Chyba z jednego gniazda, bo często polują razem nad naszą doliną. Zawsze się "zapowiadają" popiskując, ale jeszcze nigdy nie zdążyłam z aparatem podczas ich przelotu tuż obok naszego domu.
Będzie mi brakować obserwacji ptaszków...
i jaszczurek
Motylków i innych robaczków
Taak, nie umiem sobie posiedzieć. Byle co ale coś robić. A prace z drewnem mnie szczególnie kuszą. Śmiałam się nawet, że zadzwonię do szefa i powiem, że nie wracam, bo się przekwalifikowałam na drwala i zostaję . O wiele bardziej cieszy mnie zmęczenie po solidnej wykonanej pracy niż takie siedzenie na dupsku i obsługa klienta.
Do diabła. Tyle napisałam, wkleiłam masę fotek, a tu - pyk, wywaliło mnie i już się nie dało odzyskać
No to jeszcze raz.
Wróciłam ze wsi do miasta i już tęsknię. W mieście duszno i parno, betony przypominają o sobie jak mogą i powodują u mnie ogólne otępienie i senność. Nie ma porównania - w lesie nie czuło się tak upału, tu idzie się udusić.
Góry mnie pożegnały najpiękniej jak potrafiły, aż smutno było jechać.
Rano pod taras przyszła do mnie na odprawę wiewiórka. Codziennie przychodzi, czasem nawet z ciemnobrązową koleżanką. Smieję się, że wpada na kawę, ale w rzeczywistości jest bardziej interesowna - przychodzi po orzeszki, które jej zawsze podrzucam do pojemnika wiszącego na drzewie.
Mam tez takie widoki
Mówimy na nie "orzełki" ale w rzeczywistości to inne drapieżniki. Chyba z jednego gniazda, bo często polują razem nad naszą doliną. Zawsze się "zapowiadają" popiskując, ale jeszcze nigdy nie zdążyłam z aparatem podczas ich przelotu tuż obok naszego domu.
Będzie mi brakować obserwacji ptaszków...
i jaszczurek
Motylków i innych robaczków
- Mirek19
- 1000p
- Posty: 2167
- Od: 20 maja 2016, o 13:20
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Dolny Śląsk
Re: Foxowej urosło cz 2
Wiewiórki lubią stołówki gdzie zawsze mogą liczyć na hojność gospodyni
Fajne ujęcia ptaków, płazów, gadów, itd
Lubię takie naturalne zdjęcia
Fajne ujęcia ptaków, płazów, gadów, itd
Lubię takie naturalne zdjęcia
Pozdrawiam, Mirek
Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym. Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym, następującym po tym terminie. Autor zastrzega sobie prawo zmiany poglądów.
Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym. Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym, następującym po tym terminie. Autor zastrzega sobie prawo zmiany poglądów.
- Foxowa
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 4804
- Od: 11 kwie 2017, o 06:55
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Krk/BB
Re: Foxowej urosło cz 2
Wcale dla nich taka hojna nie jestem. To tylko kilka (4-5 szt) orzeszków. Póki nie ma zimy to nie będę dla nich stołówką tylko poczęstunkiem. Pokarmu nie brak, niech polują na szyszki. Orzeszki laskowe to towar drogocenny i ekskluzywny, za kilogram cena jak za woły,więc niech czują wyróżnienie kiedy je dostają ;)
A zapomniałam o jeszcze jednym zwierzaku :
Tak bym oceniła, że to popielica. Nie dokładnie ją widziałam, bo wychyliła tylko łebek i stwierdziła, że jak jeszcze nie noc to idzie spać. Jak widać zdetronizowała nasze sikorki i wprowadziła się do ich budki. Niedaleko jest jeszcze druga budka ale chyba na jesień będę musiała jeszcze coś zbić, bo mi się lokatorzy nie mieszczą i wszyscy chcą być w tej samej.
Mam dla Was jeszcze zdjęcia kwiatów ze wsi, ale wgranie zdjęcia to mordęga, więc dziś dwa a reszta jutro. Niestety nic więcej nie wejdzie.
A zapomniałam o jeszcze jednym zwierzaku :
Tak bym oceniła, że to popielica. Nie dokładnie ją widziałam, bo wychyliła tylko łebek i stwierdziła, że jak jeszcze nie noc to idzie spać. Jak widać zdetronizowała nasze sikorki i wprowadziła się do ich budki. Niedaleko jest jeszcze druga budka ale chyba na jesień będę musiała jeszcze coś zbić, bo mi się lokatorzy nie mieszczą i wszyscy chcą być w tej samej.
Mam dla Was jeszcze zdjęcia kwiatów ze wsi, ale wgranie zdjęcia to mordęga, więc dziś dwa a reszta jutro. Niestety nic więcej nie wejdzie.
- duju
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3962
- Od: 13 paź 2008, o 12:31
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: wielkopolska
Re: Foxowej urosło cz 2
Przeczytałam o ostatnim wypadku i szok... Aż wróciłam do pierwszej strony i przeczytałam ten wątek od początku. Również mam 5-latkę i 2-latkę, małe ogrodniczki. Świetne zdjęcia zwierzyńca, ale za płazami i gadami to ja nie przepadam Choć na zdjęciach wyglądają ślicznie. Motyle, pszczółki to inna bajka
Pozdrawiam serdecznie i będę Cię odwiedzać
Pozdrawiam serdecznie i będę Cię odwiedzać
Pozdrawiam - Justyna
- Foxowa
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 4804
- Od: 11 kwie 2017, o 06:55
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Krk/BB
Re: Foxowej urosło cz 2
Witam nowoprzybyłych. Miło mi.
Wczoraj wyciągnęłam na działkę koleżankę licząc na jej asystę w razie czego. Oczywiscie nie oświadczyłam jej bezpośrednio, że idzie za mojego bodyguarda tylko zareklamowałam jej mój tworzący się placyk zabaw i zaprosiłam z dzieckiem. Trochę miałam pietra co będzie jak przyjdziemy i wpadniemy na jakaś agresywną wypitą bestię ale nawet nie było tak źle. Przede wszystkim w towarzystwie czułam się o wiele bezpieczniej i pewnie, w związku z czym dziarskim krokiem pomaszerowałam od razu do menelskiego zakątka i z radością stwierdziłam, że nikogo tam nie ma i nikt już tam nic nie zbudował. Miejmy nadzieję, że ślad naszej obecności i sprzątanie po zajściu przestraszył skutecznie dzikiego lokatora i nigdy już nie wróci. Choć nie wiem czy nie wrócił jezzcze po mojej interwencji, bo tak jak się pojawila kosa tak samo zniknęła nagle, a nas już po tym nie było. Chyba że już kolejny nieproszony gość patrolował teren.
Szukałam nawet śladu przejscia przez ogrodzenie, ale nie znalazłam ( policja też wtedy szukała i też nie znalazła). Pomimo, że stare ogrodzenie jest z byle czego to wcale nie jest aż tak nieszczelne,zeby człowiek mógł je sforsować ot tak. W dodatku winobluszcz na chwilę stał się moim sprzymierzeńcem i jego liany się posplatały tak, że bez ich urwania nie dałoby się. Najbardziej obstawiam przejście nad bramką, ale zaplotę im ładny warkoczyk z drutu kolczastego to ich może przyhamuje.
Plany zabezpieczeń są, teraz tylko trzeba realizacjj. I muszę zapanować nad działką, bo faktycznie zarosła mi okrutnie. Trochę już poskubałam chwasty, choć aż strach ruszać takie wszystko suche.
Pozaglądałam do warzywnika- mam sporo papryk przer?żnych ( ostre czarne, czerwone, zielone, pomarańczowe, pomidorowe ż?łte i czerwone, fioletowe...) i bakłażany , wszystko dojrzewa w dzikim słońcu. Pomidory połamane ale są owoce i to spore jak na moje op?źnienia. Kilka taśm zostało zerwanych, prawdopodobnie menel coś kombinował, bo leżały obok razem z prętami. Krzaki się połamały ale liczę, że odbiją.
Zawiązują dynie. Na pewno hokkaido, zapyliłam też ręcznie coś co wygląda jak butternut. Muscata nie widziałam. Tykwy rosną pomimo uszkodzenia i naderwania ich w miednicy . Po lepszych oględzinach zauważyłam, że miednica została kawałek przeciągnięta( jest obok odciśnięty jej stary zarys na trawie). Teraz sądzę, że jednak m?j gość nie czaił się na og?rki a na miednicę, ale przerosło go jej przesunięcie ( mało że ziemia to jeszcze trzyma je tykwa i ogórki, kt?re się wąsikami zaczepiły na 500 stron świata). Usuwając martwe krzaki znalazłam jeszcze ogóreczka.
Uchował się na samym dalekim końcu pędu wczepionego w krzaki.
No strasznie mnie ucieszył i potwierdził, że jednak ogórki mi urosły i były. Pewnie gdyby nie korzeń wyszarpany z ziemi to miałby szansę urosnąć na przyzwoitego ogóraska.
Zerwałyśmy trochę aronii i jeżyn i w domu zrobiliśmy pyszny kompocik. Niestety menel skasował mi wszystkie pojemniczki wrzucając je w to brejowisko, więc nawet nie było do czego tych owoców pozbierać pr?cz rąk. Co gorsze jak już na spokojnie zaczęłam rozeznawać się co straciłam to zauważyłam jeszcze przewrócone do g?ry nogami pudełko z nawozami. Były zapakowane szczelnie w worek i wstawione do kartonu na kt?rym stał kolejny z agrotkaninami. Zrzucona agrotkanina nie ucierpiała bo była zapakowana w folię, ale nawóz już tak. Najbardziej mi szkoda azofoski, bo szczypałam się z jej zakupem, że droga i w sumie poszła na zmarnienie lądując na mokrej ziemi. Zużyłam jej zaledwie kubeczek,bo wiosną sypałam innym nawozem.Typ ( nie wiedzieć po co) ją rozpakował z worka i kartonu i rzucił do góry nogami, około p?ł worka rozsypało się i przekształciło w breję. Ponieważ wszystko wkoło altany potwornie jedzie odchodami i moczem to nie miałam odwagi już jej użyć, poszła na kompost. W worku jeszcze trochę jest ale w związku z tym, ze były deszcze a worek był rozcięty to dostała się wilgoć i zamieniła się w jeden zbity kamień. Mam nadzieję,że takiej można jeszcze używać?
Moja wściekłość nie zna granic. Jednak się cofam, że straty to tam nic wielkiego, bo coraz bardziej odczuwam tą rozpierduchę. Wszystkiego mi brakuje, rękawic, ciuchów na przebranie, czegoś do wytarcia rąk itd, nawet nie mialam jak dziecka posadzić na huśtawce bo siedzisko menel wykorzystał jako podgłówek i cuchnie tak że chyba tylko w śmietniku znajdzie swoje zastosowanie....
Wczoraj wyciągnęłam na działkę koleżankę licząc na jej asystę w razie czego. Oczywiscie nie oświadczyłam jej bezpośrednio, że idzie za mojego bodyguarda tylko zareklamowałam jej mój tworzący się placyk zabaw i zaprosiłam z dzieckiem. Trochę miałam pietra co będzie jak przyjdziemy i wpadniemy na jakaś agresywną wypitą bestię ale nawet nie było tak źle. Przede wszystkim w towarzystwie czułam się o wiele bezpieczniej i pewnie, w związku z czym dziarskim krokiem pomaszerowałam od razu do menelskiego zakątka i z radością stwierdziłam, że nikogo tam nie ma i nikt już tam nic nie zbudował. Miejmy nadzieję, że ślad naszej obecności i sprzątanie po zajściu przestraszył skutecznie dzikiego lokatora i nigdy już nie wróci. Choć nie wiem czy nie wrócił jezzcze po mojej interwencji, bo tak jak się pojawila kosa tak samo zniknęła nagle, a nas już po tym nie było. Chyba że już kolejny nieproszony gość patrolował teren.
Szukałam nawet śladu przejscia przez ogrodzenie, ale nie znalazłam ( policja też wtedy szukała i też nie znalazła). Pomimo, że stare ogrodzenie jest z byle czego to wcale nie jest aż tak nieszczelne,zeby człowiek mógł je sforsować ot tak. W dodatku winobluszcz na chwilę stał się moim sprzymierzeńcem i jego liany się posplatały tak, że bez ich urwania nie dałoby się. Najbardziej obstawiam przejście nad bramką, ale zaplotę im ładny warkoczyk z drutu kolczastego to ich może przyhamuje.
Plany zabezpieczeń są, teraz tylko trzeba realizacjj. I muszę zapanować nad działką, bo faktycznie zarosła mi okrutnie. Trochę już poskubałam chwasty, choć aż strach ruszać takie wszystko suche.
Pozaglądałam do warzywnika- mam sporo papryk przer?żnych ( ostre czarne, czerwone, zielone, pomarańczowe, pomidorowe ż?łte i czerwone, fioletowe...) i bakłażany , wszystko dojrzewa w dzikim słońcu. Pomidory połamane ale są owoce i to spore jak na moje op?źnienia. Kilka taśm zostało zerwanych, prawdopodobnie menel coś kombinował, bo leżały obok razem z prętami. Krzaki się połamały ale liczę, że odbiją.
Zawiązują dynie. Na pewno hokkaido, zapyliłam też ręcznie coś co wygląda jak butternut. Muscata nie widziałam. Tykwy rosną pomimo uszkodzenia i naderwania ich w miednicy . Po lepszych oględzinach zauważyłam, że miednica została kawałek przeciągnięta( jest obok odciśnięty jej stary zarys na trawie). Teraz sądzę, że jednak m?j gość nie czaił się na og?rki a na miednicę, ale przerosło go jej przesunięcie ( mało że ziemia to jeszcze trzyma je tykwa i ogórki, kt?re się wąsikami zaczepiły na 500 stron świata). Usuwając martwe krzaki znalazłam jeszcze ogóreczka.
Uchował się na samym dalekim końcu pędu wczepionego w krzaki.
No strasznie mnie ucieszył i potwierdził, że jednak ogórki mi urosły i były. Pewnie gdyby nie korzeń wyszarpany z ziemi to miałby szansę urosnąć na przyzwoitego ogóraska.
Zerwałyśmy trochę aronii i jeżyn i w domu zrobiliśmy pyszny kompocik. Niestety menel skasował mi wszystkie pojemniczki wrzucając je w to brejowisko, więc nawet nie było do czego tych owoców pozbierać pr?cz rąk. Co gorsze jak już na spokojnie zaczęłam rozeznawać się co straciłam to zauważyłam jeszcze przewrócone do g?ry nogami pudełko z nawozami. Były zapakowane szczelnie w worek i wstawione do kartonu na kt?rym stał kolejny z agrotkaninami. Zrzucona agrotkanina nie ucierpiała bo była zapakowana w folię, ale nawóz już tak. Najbardziej mi szkoda azofoski, bo szczypałam się z jej zakupem, że droga i w sumie poszła na zmarnienie lądując na mokrej ziemi. Zużyłam jej zaledwie kubeczek,bo wiosną sypałam innym nawozem.Typ ( nie wiedzieć po co) ją rozpakował z worka i kartonu i rzucił do góry nogami, około p?ł worka rozsypało się i przekształciło w breję. Ponieważ wszystko wkoło altany potwornie jedzie odchodami i moczem to nie miałam odwagi już jej użyć, poszła na kompost. W worku jeszcze trochę jest ale w związku z tym, ze były deszcze a worek był rozcięty to dostała się wilgoć i zamieniła się w jeden zbity kamień. Mam nadzieję,że takiej można jeszcze używać?
Moja wściekłość nie zna granic. Jednak się cofam, że straty to tam nic wielkiego, bo coraz bardziej odczuwam tą rozpierduchę. Wszystkiego mi brakuje, rękawic, ciuchów na przebranie, czegoś do wytarcia rąk itd, nawet nie mialam jak dziecka posadzić na huśtawce bo siedzisko menel wykorzystał jako podgłówek i cuchnie tak że chyba tylko w śmietniku znajdzie swoje zastosowanie....
- Foxowa
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 4804
- Od: 11 kwie 2017, o 06:55
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Krk/BB
Re: Foxowej urosło cz 2
Ponieważ fotosik działa to czas nadrobić starą fotorelację ze wsi.
Zacznę Inusią vel Nunutkiem przesiadującą na ławeczce przed domem.
Napatrzcie się, bo to widok rzadki. Nunusia ogólnie stroni od świata i nie pokazuje się za często.
Tym razem postaram się przechytrzyć internety, więc będę pisać posta na raty żeby mi się nie okazało, że dodałam tonę zdjęć i post wyjechał na wakacje.
Przedstawiam moje opóźnione groszki pachnące. I to naprawdę pachnące, przecudnie. Kolory były obiecywane szalone i nie z tej ziemi, póki co tylko 4 różne i bez szału, ale wszystko w toku. Większość sadziliśmy na tipi, ale jak widać znowu zielone łapki mojej córuni spisały się na medal i mamy w maciejce kolorowy przerywnik.
"Drużynę Odcieni Różu i Fioletu" godnie reprezentują też ślazy, ale tylko ten jeden ma się czym popisać jak o kwiaty chodzi. Pszczoły go uwielbiają, kąpią się w jego pyłku, a potem wyskakują z kwiatu białe i ... pędzą do następnego.
Cynie też chcą być w tym klubie.
Czosnki straciły zainteresowanie pszczół odkąd zakwitły inne kwiaty.
Wszyscy z samego rano zbierają się żeby zebrać najlepszy i najświeższy pyłek zajmując najlepszą miejscówkę.
Kleome pękła tuż przed moim wyjazdem i zaczęła pokazywać swoje olśniewające kwiaty.
Z kleome wystąpiła zabawna sytuacja. Przyszła do nas sąsiadka i zaczęła przeglądać mój kwiatowy twór i od razu rzucił się jej w oczy charakterystyczny listek.
"Jadzia, co Ty, marihuanę hodujesz" - rzuciła do mojej mamy.
A ponieważ moja mama po chorobie nie do końca jeszcze rozumie co się do niej mówi odpowiedziała co tam pierwsze jej przyszło na myśl " aaaa, nieee, to Marysi".
Sąsiadka spojrzała na mnie pytająco, więc postanowiłam przekształcić sytuację w żart i zapytałam "a co, chce Pani listka?".
" No coś Ty, zwariowała?! " wrzasnęła do mnie nie wyczuwając ironii.
Nie zdążyłam się wytłumaczyć i zareklamować jej kleome, ale mam nadzieję, że wieść o marihuanie się nie rozejdzie. Jeszcze nie teraz, muszę trochę popracować jeszcze nad ogródkiem
Pomarańczowe przerywniki
Peris na skarpie kolejny raz "kwitnie". Ta skarpa jest w następnej kolejności do "trocinkowania".
A wiecie kto Was pozdrawia??
Zacznę Inusią vel Nunutkiem przesiadującą na ławeczce przed domem.
Napatrzcie się, bo to widok rzadki. Nunusia ogólnie stroni od świata i nie pokazuje się za często.
Tym razem postaram się przechytrzyć internety, więc będę pisać posta na raty żeby mi się nie okazało, że dodałam tonę zdjęć i post wyjechał na wakacje.
Przedstawiam moje opóźnione groszki pachnące. I to naprawdę pachnące, przecudnie. Kolory były obiecywane szalone i nie z tej ziemi, póki co tylko 4 różne i bez szału, ale wszystko w toku. Większość sadziliśmy na tipi, ale jak widać znowu zielone łapki mojej córuni spisały się na medal i mamy w maciejce kolorowy przerywnik.
"Drużynę Odcieni Różu i Fioletu" godnie reprezentują też ślazy, ale tylko ten jeden ma się czym popisać jak o kwiaty chodzi. Pszczoły go uwielbiają, kąpią się w jego pyłku, a potem wyskakują z kwiatu białe i ... pędzą do następnego.
Cynie też chcą być w tym klubie.
Czosnki straciły zainteresowanie pszczół odkąd zakwitły inne kwiaty.
Wszyscy z samego rano zbierają się żeby zebrać najlepszy i najświeższy pyłek zajmując najlepszą miejscówkę.
Kleome pękła tuż przed moim wyjazdem i zaczęła pokazywać swoje olśniewające kwiaty.
Z kleome wystąpiła zabawna sytuacja. Przyszła do nas sąsiadka i zaczęła przeglądać mój kwiatowy twór i od razu rzucił się jej w oczy charakterystyczny listek.
"Jadzia, co Ty, marihuanę hodujesz" - rzuciła do mojej mamy.
A ponieważ moja mama po chorobie nie do końca jeszcze rozumie co się do niej mówi odpowiedziała co tam pierwsze jej przyszło na myśl " aaaa, nieee, to Marysi".
Sąsiadka spojrzała na mnie pytająco, więc postanowiłam przekształcić sytuację w żart i zapytałam "a co, chce Pani listka?".
" No coś Ty, zwariowała?! " wrzasnęła do mnie nie wyczuwając ironii.
Nie zdążyłam się wytłumaczyć i zareklamować jej kleome, ale mam nadzieję, że wieść o marihuanie się nie rozejdzie. Jeszcze nie teraz, muszę trochę popracować jeszcze nad ogródkiem
Pomarańczowe przerywniki
Peris na skarpie kolejny raz "kwitnie". Ta skarpa jest w następnej kolejności do "trocinkowania".
A wiecie kto Was pozdrawia??
- duju
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3962
- Od: 13 paź 2008, o 12:31
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: wielkopolska
Re: Foxowej urosło cz 2
Pięknie napisane. Zwierzaczki do zacałowania ale sąsiadka musiała mieć minę a wieść pewnie się rozejdzie
Pozdrawiam - Justyna
- plocczanka
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 16626
- Od: 31 lip 2014, o 21:16
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Płock
Re: Foxowej urosło cz 2
Majeczko, jestem zszokowana ogromem zniszczeń dokonanych przez meneli na Twojej działeczce. Nawet nie wiem, jak wyrazić swoją wściekłość na takich wandali. Bo to paskudny wandalizm: zniszczyć, zepsuć, nabroić dla samego aktu niszczycielstwa, o przecież niczego nie zyskali owi niszczyciele. Gdyby zjedli ogórki czy pomidorki, a krzaczki zostawili w spokoju....Ale nie, psuje jedne!
Bardzo Ci współczuję. Nie wyobrażam sobie siebie w takiej sytuacji.
Kolorowe kwiatki, motylki, ptaszki i zwierzaczki, które bardzo lubisz, nieco poprawiają Ci nastrój, ale nieprędko zapomnisz wyrządzoną krzywdę.
Życzę Ci szybkiego powrotu do równowagi wewnętrznej i spokojnego dalszego ciągu sezonu.
Trzymaj się, kochana i nie poddawaj przeciwnościom losu.
Bardzo Ci współczuję. Nie wyobrażam sobie siebie w takiej sytuacji.
Kolorowe kwiatki, motylki, ptaszki i zwierzaczki, które bardzo lubisz, nieco poprawiają Ci nastrój, ale nieprędko zapomnisz wyrządzoną krzywdę.
Życzę Ci szybkiego powrotu do równowagi wewnętrznej i spokojnego dalszego ciągu sezonu.
Trzymaj się, kochana i nie poddawaj przeciwnościom losu.
Pozdrawiam. Lucyna
Jesień życia wśród kwiatów, zwierząt i ptaków - cz. 15 Zapraszam.
Ani jeden ogród nie jest urządzony raz na zawsze.
Jesień życia wśród kwiatów, zwierząt i ptaków - cz. 15 Zapraszam.
Ani jeden ogród nie jest urządzony raz na zawsze.
- Foxowa
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 4804
- Od: 11 kwie 2017, o 06:55
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Krk/BB
Re: Foxowej urosło cz 2
Justynko
Dziękuję.
Choć z tymi całusami do Nunutki bym uważała, bo to jest zwierzę nadmiernie dzikie. Nawet mnie uszlachetniła fundując mi za młodu przejażdżkę na chirurgię okulistyczną i po dziś dzień mam po niej krechę na p?ł twarzy.
Szczeg?lnie jest rozjuszona teraz, bo ma ( znowu!) problem ze swoimi kaprawymi oczkami i 3 razy dziennie w bojowej atmosferze trzeba ją łapać na kropienie. Także patrzy na nas z mordem w oczach. Aż strach się jej bać.
Sąsiadka może nie rozgada,bo w zasadzie nie ma komu. A i też ona raczej taka z tych co nie chodzą po ludziach i nie rozpowiadaja co to kto ma. Ale mimo wszystko mam nadzieję,ze jednak załapała m?j żarcik ;)
Lucynko
Złość już mi przeszła i takie pierwsze bulgotanie minęło. Chcę to wziąć w przeszłość. Gorzej że chyba jeszcze sporo czasu minie nim się ' oswoję' i wejdzie mi w głowę, że nikogo tam nie ma i nie będzie, szczeg?lnie, że wiem, że ktoś tam włazi. Og?lnie nie jestem jakaś bojaźliwa,ale tu mi coś szepta żebym była ostrożna. Nigdy nie wiesz na kogo trafisz, może to być poczciwa pijaczynka, kt?ra za pomoc będzie wdzięczna, ale może być to też jakiś niezrównoważony osobnik, kt?ry uzna że jak wszedł to rządzi. Zdaję sobie sprawę że jakby co do czego przyszło to jestem kompletnie sama w promieniu 5-6 działek. Dlatego p?ki co staram się zawsze kogoś zaprosić ze sobą żeby sobie posiedział na ławce kiedy ja plewię. Niestety Waldemarek został na wsi z rodzicami, a z nim to zawsze raźniej. Może obronny nie jest ale czujny i jak ryknie to włos dęba staje.
Wczoraj miałam wielką ochotę iść na działkę, ale nie poszłam sama. Bałam się.
Dziękuję.
Choć z tymi całusami do Nunutki bym uważała, bo to jest zwierzę nadmiernie dzikie. Nawet mnie uszlachetniła fundując mi za młodu przejażdżkę na chirurgię okulistyczną i po dziś dzień mam po niej krechę na p?ł twarzy.
Szczeg?lnie jest rozjuszona teraz, bo ma ( znowu!) problem ze swoimi kaprawymi oczkami i 3 razy dziennie w bojowej atmosferze trzeba ją łapać na kropienie. Także patrzy na nas z mordem w oczach. Aż strach się jej bać.
Sąsiadka może nie rozgada,bo w zasadzie nie ma komu. A i też ona raczej taka z tych co nie chodzą po ludziach i nie rozpowiadaja co to kto ma. Ale mimo wszystko mam nadzieję,ze jednak załapała m?j żarcik ;)
Lucynko
Złość już mi przeszła i takie pierwsze bulgotanie minęło. Chcę to wziąć w przeszłość. Gorzej że chyba jeszcze sporo czasu minie nim się ' oswoję' i wejdzie mi w głowę, że nikogo tam nie ma i nie będzie, szczeg?lnie, że wiem, że ktoś tam włazi. Og?lnie nie jestem jakaś bojaźliwa,ale tu mi coś szepta żebym była ostrożna. Nigdy nie wiesz na kogo trafisz, może to być poczciwa pijaczynka, kt?ra za pomoc będzie wdzięczna, ale może być to też jakiś niezrównoważony osobnik, kt?ry uzna że jak wszedł to rządzi. Zdaję sobie sprawę że jakby co do czego przyszło to jestem kompletnie sama w promieniu 5-6 działek. Dlatego p?ki co staram się zawsze kogoś zaprosić ze sobą żeby sobie posiedział na ławce kiedy ja plewię. Niestety Waldemarek został na wsi z rodzicami, a z nim to zawsze raźniej. Może obronny nie jest ale czujny i jak ryknie to włos dęba staje.
Wczoraj miałam wielką ochotę iść na działkę, ale nie poszłam sama. Bałam się.
- duju
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3962
- Od: 13 paź 2008, o 12:31
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: wielkopolska
Re: Foxowej urosło cz 2
Moja siostra miała taką kocicę kiedyś. Na wszystkich z pazurami, nawet jak ktoś jej nie zaczepiał, wystarczyło, że jej zdaniem przeszedł za blisko.
My też będziemy mieć kota, boję się trochę czy się zaaklimatyzuje i czy nie będzie uciekał?! Zobaczymy...
A na działkę też sama bym się bała, tym bardziej, że jak piszesz tam nie ma ,,porządku'', puste działki itp. Z Waldziem raźniej
My też będziemy mieć kota, boję się trochę czy się zaaklimatyzuje i czy nie będzie uciekał?! Zobaczymy...
A na działkę też sama bym się bała, tym bardziej, że jak piszesz tam nie ma ,,porządku'', puste działki itp. Z Waldziem raźniej
Pozdrawiam - Justyna