Ula, szukały przez chwilę miejsca. Dobrze, że siadły na przyciętym klonie, a nie 30 m wierzbie-kto by tam wlazł?
Gosia, zawołałam syna
Ania, to pszczoły
Grażyna, tak też zrobiłam-zawołałam syna, który ma z pszczołami do czynienia w pasiece. Razem z kolegą wleźli na klon i przeprowadzili akcję przeniesienia roju do ula sąsiada. Kolega dostał trzy strzały w rękę, a mój syn jeden-w skoroń. Jak on pójdzie dzisiaj do szkoły? Oko zapuchło i wygląda dziwnie. Obaj byli w strojach i kapeluszach.
Marysiu, niech chociaż chwilę
Wanda, ale te kolorowe ptrzebują mniej miejsca
Agness, widok był trochę przerażający. Zdawało się, że są miliony pszczół




