Dyskusja zboczyła z systematyki i problemów z klasyfikacją roślin na czystość materiału nasiennego.

Nic to. Tu też jest problem.

Sam wysiałem 3 i 2 lata temu nasiona oznaczone jednym numerem polowym ale kupione w różnych źródłach. Już teraz widzę, że siewki się trochę różnią. Jedne mają jaśniejszy naskórek i o 2 ciernie boczne więcej. Muszę sprawdzić (czytaj dorwać opis gatunku) czy ta różnica w uciernieniu mieści się w cechach właściwych dla tego gatunku, czy też mam jakieś hybrydy. Jedne i drugie roślinki będą zapewne ładne, ale jakiś niesmak się pojawia. Na razie jeszcze czekam, aż podrosną do kilku cm średnicy i wydadzą kwiaty.
ejacek pisze:
Produkcja nasion to spłacanie długu wobec przyrody , w dużym stopniu to jest dla mnie motywacją . Można zbierać kolekcję znaczków i o ile nie będzie pożaru domu to one przetrwają . Żywe rośliny padną prędzej czy później.
Jacku, a jak to spłacasz? Wozisz nasiona do Meksyku i rozsypujesz w terenie? Pisałeś wcześniej, że rośliny w naturze rosną bez etykiet i też są ładne. To teraz spójrz w drugą stronę. Jak masz w kolekcji nieoznaczone rośliny (bez etykiet - nie wiesz skąd pochodzi roślina i co to właściwie jest), do tego kupując materiał nasienny nie mamy pewności o jego czystości to jaką wartość dla natury będzie miało "reintrodukowanie" jakiegoś mieszańca. To tak jakby do Białowieży zamiast żubra wypuścić bizony albo jakieś inne rogate bydło. To może zadziałać w przypadku takich kolekcji jak Tomka Blaczkowskiego. Jak gdzieś w Andach osunie się zbocze na którym było jedyne stanowisko jakiejś lobivii i je pogrzebie na amen, a Tomek miał materiał z tego miejsca to można by było populację odtworzyć. Co innego gdy niektóre numery polowe funkcjonują od np 30 lat i nasiona obecnie dostępne w sprzedaży są zbierane z ósmego pokolenia roślin i mogły w międzyczasie być zapylone nie tym co trzeba raz czy kilka razy, to taki materiał o kant zadu potłuc można.

Zaraz przyjdzie Tomek i napisze, że dlatego najlepiej pojechać sobie do Ameryki i poskubać nasiona.
I jeszcze o bałaganie w systematyce i funkcjonowaniu nazw w obiegu. Popatrzcie np na zmiany jakie następowały w tej grupie gymnoli
http://www.gymnocalycium.fr/gymnocalyci ... nderianum/
Stan poznania się zmienia, stąd przesunięcia, zmiany ok i to wszystko jest w porządku. 2 lata temu pozmieniano i uporządkowano tę grupę - kwestia tego czy to się przyjmie (tak jak Tomek wspominał o zmianach w lobiviach.) W tym jest problem, że później jeden to uzna, inny nie, bo się przyzwyczaił do starej systematyki, innemu się nie chce tego zmienić, trzeciemu ładniej brzmi synonim itd. itp. I w efekcie początkujący miłośnik gymnoli może kupić taką samą roślinę pod nazwami: G. stellatum, G. obductum, G quehlianum, G. occultum, G. platygonum, G. riojense, G. bodenbenderianum. Fajnie nie?!

A to nie jedyna grupa gymnoli w której takie cuda są.
Dobra, pobiadoliłem sobie, a w sumie nic z tego nie wynika.
P.S. Chyba sobie kupię kilka kaktusów na poprawię humoru.