ej, nie to nie tak...ja tchórz i cienias emocjonalny jestem.... mnie tylko w pewnym momencie przeraziła perspektywa....braku perspektyw

Mieszkanie miałam, męża, dziecko i kota też...na plazmę czy lepsze auto zarabiać nie chciałam i jak mnie któregoś razu dopadła myśl, ze teraz to już do końca życia w tych dwóch pokojach, co 3 lata malowanie, co pięć wymiana kafelków, a za 20 lat jak dzieci odejdą, to już tylko z mężem tłuc się narzędziami kuchennymi z nudów, to wolę to wyzwanie
A Ty, Krysiu, postaraj się nie myśleć, nie planować...to naprawdę jakoś będzie, jakby banalnie nie brzmiało...ja przed wyprowadzką zadawałam miliony pytań na forach, dręczyłam mailami jedynych znajomych jakich miałam na wsi, usiłowałam wymyślać rozwiązania wszystkich potencjalnych problemów, nawet poród miałam dograny, wraz z wyborem szpitala głównego i awaryjnego...i nie warto było siwieć i po nocach płakać...wszystko było i tak inaczej, czasem gorzej niż sobie wyobrażałam, jak choćby poród, ale w trakcie jakoś człowiek nie myśli "o matko, jak jest strasznie" tylko po prostu działa

Reasumując, Ty się musisz jak najszybciej wynieść do nowej siedziby, tak jak Basia pisze, to przestaniesz się zadręczać myślami
