Mam Biedronkę blisko ale są tylko takie małe jak moja, właśnie była po 7,99. Tylko, że to jakiś czas temu, teraz może mają coś nowego.
Teraz mam na to czas, bo na razie nie pracuję - mąż chce ze mnie zrobić kurę domową.

Ale zamierzam zacząć szukać jakiejś pracy więc nie wiem jak to będzie, chociaż... jak pracowałam to też wycierałam codziennie.

Po prostu lubię wycierać liście

A wycieram moje i jeszcze z roślin taty, ma fikusa, dracene, szeflere (jej wytrzeć liście to jest koszmar

) storczyki i parę mniejszych parapetowych. Jak się wyprowadzę to nie wiem kto się jego zielonymi zaopiekuje

może sam zacznie wycierać.
A żeby było śmiesznie, w sobotę byliśmy u znajomych, po drugim piwie chciałam zacząć wycierać im w domu liście i kwiatki, ta znajoma ma wszystkie rośliny strasznie zakurzone, nie wyciera wcale, uważa, że w większości to kamien z wody a nie kurz i rośliny wcale nie potrzebują mieć czystych liści

bo nie lubią być dotykane. No jak tak, to w porządku, nie wtrącałam się.
Jak widziałam jej zraszanie, dosłownie dwa psiknięcia wodą z butelki po płynie do szyb i jeszcze ta woda na ten kurz

aż mną zatrzęsło. Pyta mnie czy często zraszam, mówię, że zależy, ostatnio mniej bo 3-4 razy w tygodniu (dla mnie często to raz dziennie) a ona: to często ja zraszam raz na dwa miesiące.
A ja się pytam po co? To nic nie da, zraszanie raz na dwa miesiące to co to ma na celu? Tylko kurz się bardziej przykleja do liści.
Aleee sie rozpisałam.